Wczorajszym treningiem rozpoczęłyśmy z Santą sezon treningowy. Miałam nadzieję trochę bardziej skupić się na szczegółach, ale pogoda sobie lekko mówiąc zakpiła z nas -_-
Postawa Puszka mówi sama za siebie :(
Ogólnie mówiąc nie było najgorzej. Santa trochę wyła, ale na to byli wszyscy przygotowani, więc nikt się nie denerwował... Nawet ja! No bo przecież postanowiłam, że wszystko bez nerwów - Santa nie jest jedyną wyjącą frustratką wśród użytków :D
Poza tym jej wycie bierze się z półrocznej przerwy oraz pogody - bądź co bądź nie jest to super pogoda, gdy cieniutkie łapeczki marzną od godziny 12, a zaczęliśmy o 14:30 ...
Drugie wejście było lepsze, bo kiedy Santa już zamarzała - zresztą ja też - zjawił si Piotrek wiec miała możliwość odmrożenia się i wyciszenia.
Bez zarzutu zrobiła rewir na dwa namiotu. Musi ćwiczyć oszczekanie, bo zacina się mniej więcej przy 20-30 razie.
Wychodzenie z namiotu też do lekkiej poprawy - tzn wyprzedzanie.
Przekierowanie super.
Chwyty... miodzio <3
Z powodu zamarznięcia Karoliny nie mam zdjęć.
Ahh tak ta przeklęta pogoda daje o sobie znać, u nas tylko deszcz, śnieg, grad no i oczywiści zimno... Skończy się tym że na wielka noc ulepimy bałwana :) My sezon treningowy zaczęliśmy już dawno, ale co to za trening gdzie psa szkoda na podwórko wypuścić bo mokro i zimno... Pozdrawiamy i zapraszam do nas http://niszczycielsko.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZimno,zimno, zimniej :) Piękna zima tej wiosny :) Wesołych Świąt :)
OdpowiedzUsuńJak znowu będzie coś padało to ja już nigdzie nie idę xD
OdpowiedzUsuńWspółczuję Wam tej zimy :D. Fajnie, że trening się udał :)
OdpowiedzUsuń