piątek, 29 listopada 2013

Ważna sprawa - waga psa.

W tamtym tygodniu wstawiłam o to zdjęcie na facebooka:


Obrońcy zwierzątek w schroniskach strasznie się oburzyli moim wychudzonym / wygłodzonym / z niedowagą ( niepotrzebne skreślić ) psem.. Tutaj post do obejrzenia: KLIK

Potwierdziła sie teza, ze gdy nie masz racji, to drążysz temat tak długo, aż wyjdziesz na kompletnego idiotę.. Zastanawia mnie fakt czemu ludzie na siłę próbują wcisnąć komuś swoje poglądy, gdy ktoś ma inne, a przy tym ma jeszcze rację...

Zawsze myślałam, ze to sprawa osobista jak prowadzimy psa, jaki nam się podoba i co z nim robimy.. Tak bardzo się myliłam.. Jednak są osoby, które za wszelką cenę wtrącają się tam, gdzie nie powinny.

To raczej moja sprawa, ile waży Santa, co trenuje i co je i w jakich ilościach..
Są osoby, którym nie podoba sie jak "psa tyram"... przy czym sami chcieliby psa sportowego, bo z ich obecnymi kudłaczami "nic się nie da", albo da się, ale nie na takim poziomie. Lepiej od razu kupić sobie bołderka i śmigać na A3 -__-

Waga u psa sportowego jest bardzo ważna.
No dobra dostałam anons od jednej dziewczyny, ze je pies waży 30 kg ( jest o jakieś 10 cm mniejszy od Santy.. ) i ze ta waga nie przeszkadza mu w bieganiu.. Ok, ale czy bieganie może równać się z IPO, frisbee i biegami przy rowerze? No nie bardzo..
Pies do sportu powinien być lekki, zwinny, skoczny, a jeszcze jakby był dosyć mały jak na swoją rasę to by był ideał - Sancie tego nie dano - jest maxem, aczkolwiek z tego się cieszę. 

Na początku była przeciwna odchudzania Santy, ale potem zauważyłam jak jej zachowanie się zmienia. Jest bardziej żywiołowa, mniej śpi w domu - nie wiem czy to plus czy minus xD 
Wcześniej się najadła i poszła spać i psa nie ma, a teraz cały czas chodzi i szuka zajęć.

W sumie tyle.. swoje opinie możecie wyrażać w komentarzu na blogu i/ lub pod postem.

A teraz jedno jesienne foto:

niedziela, 24 listopada 2013

Dziki wensz.

2 tygodnie przerwy od treningów i jakichkolwiek ćwiczeń ( no może jakieś pojedyncze komendy ) zrobiły z mojego psa "dzikiego wensza" - nieujarzmionego, niepodporządkowanego, nieskupiającego się, przynoszącego mi wstyd, bo pieseł zachowuje się jakby pierwszy raz na treningu był i nigdy nie ćwiczył...

Cofnęłyśmy się do pierwszej fazy nauki chodzenia przy nodze, bo kontakt, gdzieś sobie uciekł, aczkolwiek po zastosowaniu piłki nawet jej się tyłeczek naprostował ;) Pochodzimy tak z miesiąc i zobaczę co z tego wyjdzie.

Kolejną rzeczą do poprawy jest - co już poprawiamy od jakiegoś czasu - dostawianie. Santa fajnie już zarzuca zadkiem. Na początku łapała mnie za rękę, bo ja jak paralityk dawałam jej gest,a  ta mnie łapała za dłoń. To już wyeliminowaliśmy, bo ja przestałam machać rekami. Pozostało wyeliminować.. szczekanie.. No tak jak ona drze tą papę to żaden inny pies -_-



Matko, jak ona tu grubo wyszła.. x.x Ale to tylko takie złudzenie ;]
Stare foto, z września.

A tu porównanie - odchudzanie dobiegło końca: 



środa, 13 listopada 2013

Dziwne zachowanie.

Jak zwykle z opóźnieniem, bo jakby notka była na czas, to nie byłabym sobą..
Do napisania zmobilizowała mnie kolejna akcja, która nie powinna mieć miejsca. Nie w moim w domu, nie pomiędzy moimi psami. A jednak, nie jest tak cukierkowo jak było dotychczas. Co pękło, coś poszło nie tak, jakaś sytuacja zaważyła na tym jak jest teraz.

Od miesiąca Santa atakuje Rafika. Dokładnie obserwowałam za co, dlaczego i w jakich sytuacjach go atakuje.
Z moich obserwacji wynikło, że Santa traktuje Rafika jako intruza, obcego psa w swoim domu.
Ataki zdarzały się po przyjściu Rafika z podwórka do domu lub przy miskach. Epicentrum tych zachowań było nie kto inny jak.. mama, bo mam postawiła sobie za cel ochrony Rafika. W chwilach napięcia, które bez problemu dotychczas ja przerywałam słowną korektą, mama leciała w stronę spó, by te się nie pogryzły, co skutkowało bardzo szybkim atakiem.
Rafik nauczył się strachu, nauczył się, że każde piśnięcie powoduje przybycie mamy i generalnie mam psa co jak się go dotknie podniesie rękę albo gdy Santa biegnie w jego stronę to wpada w taką histerię jakby go za łapy przywiązało i skórę z niego obdzierało... 
Sytuacja w domu przez pewien czas była bardzo napięta, a nawet zagrożono mi zaprzestanie treningów obrony, bo to ewidentnie przez to Santa jest agresywna.. 

Na razie wprowadziłam nowe zasady, które teoretycznie są od zawsze, a praktycznie rodzice zawsze je łamią, a potem krzyczą na mnie bo pies im przeszkadza.. PRZYPADEG? NIE SONDZE..

Z tej okazji, jestem z Santą poważnie "pokłócona", bo ja jestem ta zła, co drze sie na nią i odsyła ja od stołu, ale jak tu cokolwiek zrobić, gdy przed sekundą ojciec znowu karmi Santę przy stole...?

Druga sprawa.. koty. KOTY WSZĘDZIE. Namnożyły się dzikie koty na podwórku, sąsiadka je dokarmia. Pełno gówien, które psy zjadają. Wyjście z nimi to ista katastrofa, bo bez darcia się na nie i doprowadzenie do opanowania się wymaga pewnej chwili... 
I nei wiem co zrobić.. Trutek nigdzie nie podłożę, bo  moje psy latają luzem, poza tym sąsiedzi maja swoje koty, które biegają po podwórku.. Straż Miejska? Wątpię, TOZ tym bardziej.. Jakieś pomysły? 

  
Mlecz w listopadzie. Normalny widok..

piątek, 8 listopada 2013

Przeciwnik godny walki !

Przepraszam, że tak długo żadna notka się nie pojawiła, aczkolwiek nie miałam weny by coś napisać.. Jak zwykle >.<
 Zachowanie obu psów względem siebie drastycznie się zmieniło. Strasznie mnie to martwi,ale o tym poświęcę kolejny wpis. Może nawet jutro, albo w poniedziałek wieczorem coś się pojawi. Muszę to jakoś szybko skleić, bo zapewne zaraz sytuacja ta sie zmieni i wszystko będzie nieaktualne.

Powracając do tematu posta.

Santa wczoraj poznała się z Moim Piotrkiem. Pierwsze starcie nie należało do zbyt przyjacielskich. Piotrek "bał się" ( bo obrona, bo  moja nieszczęsna kostka, bo ONek ) Santy, która to wyczuła i oszczekała go. Chwilę to trwało, bo ani jednego ani drugiego nie mogłam przekonać, żeby się "zaprzyjaźnili" lol. Poszliśmy w stronę parku i puściłam tą Wariatkę, która dostała takiej szajby, żebez komendy obiegła wszystkie drzewa, drzewka, krzewy i kupki liści xD 
Santa generalnie nie dawała mi spokoju i ciągle przynosiła mi piłkę bądź smycz do szarpania się. No i wygrała.. musieliśmy się nią zająć :P Dałam Piotrkowi smycz i zaczął szarpać się z Santą, ja ja przez ten czas bardzo wkurzałam, szarpałam, klepałam podnosiłam za "fraki" ćwicząc pewny chwyt. Po 5 minutach daliśmy jej wygrać, ale niestety.. Santa została partnerką treningową Petera.
W przyszłym tygodniu nagram ich trening, tylko wezmę szarpak, bo potem nie będzie mi kto miał smyczy nowej kupić.. xD 


Fotka z przed hmm 3 tygodni <?>
Nie podoba mi się tutaj chwyt.. ale Michał powiedział, ze to przez to, że uczymy ją czegoś nowego i na raz każemy jej iść na kontakcie, skupić się na mnie, na skrętach i na ataku. Teraz się już poprawia ten chwyt, aczkolwiek sama ucieczka i czołówka - chwyt perfekt <3
Film z tamtego treningu KLIK


A tutaj film z tamtego tygodnia KLIK