sobota, 28 grudnia 2013

Bikejoring

Chyba weźmiemy się za to na poważnie.
Dotychczas na rower wybieraliśmy się okazjonalnie, okazja była i dzisiaj, ale po dzisiejszym treningu, wszystkich wykonanych komendach, braku reakcji na psy ( zawsze tak było ) i braku rzucania sie na opony.. jestem na TAK. Musze zaopatrzyć się w sledy.
Może wiecie, gdzie tanio kupie?


czwartek, 26 grudnia 2013

Święta, święta i po świętach...

... czas zrzucić to co nie poszło w cycki.. 

Santa spędziła święta samotnie z Rafikiem. Odrobimy przed Sylwestrem.. xD

Zdjęcia z poniedziałku:









poniedziałek, 23 grudnia 2013

"Jak maszyna!"

Wczoraj nastąpił przełom !
Chyba Santa wraca do świata pracujących piesełków <3 !!
Wczorajszy trening był jedynym od bardzo długiego czasu, gdzie nie wyszłam jeszcze bardziej wkurzona niż byłam przed nim, i od bardzo długiego czasu nie dostałam ani jednego "zlinczowania" mnie za to jak pies mi pracuje.. Aż dziwne uczucie.. Owszem, nie obyło się bez uwag, ale te uwagi raczej były pozytywne niż negatywne i co najważniejsze "Santa już nie ma mnie w dupie, teraz jesteśmy na etapie - kumpel - kumpel", a musimy dojść do ostatniego etapu, którym jest - pies - przewodnik - pan, guru, mój "władca" - oczywiście na placu, w życiu codziennym zostaje relacja kumpel - kumpel. 
Jest duży postęp, bo zniżyliśmy się do etapu, gdzie pies nie wchodził mi na głowę, tylko zacytuje "srał mi na głowie".. Tak byliśmy bardzo nisko... -_-
Wczoraj z Karoliną robiłyśmy jako para pokazująca długotrwała pracę z psem, to co można osiągnąć dzięki systematyczności, konsekwencji i chęci. Pokazywałyśmy także to czego psy z grupy podstawowej będą miały opanowane za jakiś czas. Przy czym i tak pani Halina zawsze zaznaczał, ze nasze psy to psy sportowe, przeznaczone i szkolone od małego do startów, i że nasze ćwiczenia różnią się od tych na co dzień, tzn. ćwiczenia są podobne, ale na innym poziomie.

Na ćwiczak przyszłam jak zawsze o 10:20, nasz trening zaczyna się o 10:30, bo wcześniej jest w/w grupa podstawowa. Stoję sobie z Santą na drodze przed wejściem. Pani Halina jak mnie zauważyła, od razu mnie zawołała.. myślę co ona ode mnie chce.. Na szczęście kazała mi iść z Santą na odłożenie  - waruj - zostań, podczas, gdy tamci robili spacerowe chodzenie przy nodze, i komendy zostań - do mnie. Na szczęście Santa mi się nie zerwała, a już mięśnie  jej drygnęły jak pani stała obok mnie i krzyknęła "do mnie". 
Po  jakiś 10 minutach wzięłam Santę i zaczęłam z nią robić siad i waruj z marszu. W międzyczasie przyszła Karolina.
Zawołała mnie pani Halina i powiedziała, żebym pokazała dziewczynie to ćwiczenie przy niej, bo ona nie ogarnia tego wizualnie xD 
Wszystko pięknie ładnie, opis każdego mojego ruchu, dziwne uczucie, ale fajne :D i pochwała.. to najbardziej motywuje :>


Po jakimś czasie nastąpiło zwołanie wszystkich obecnych na placu celem zobaczenia jak pracują  nasze psy.
Ja z lewej strony placu, Karolina z prawej idziemy  do środka do ludzi z psami na kontakcie.. jak profesjonaliści xP Aczkolwiek trzeba tak robić, bo to samo jest na BH.
Krótkie przedstawienie nas:
"Młode dziewczyny Karolina i Marta pokażą Wam jak powinny pracować psy i jak powinno wyglądać każde ćwiczenie. 
Karolina jest przewodnikiem Texasa - border collie, a Marta przewodnikiem Santy - owczarka niemieckiego tak zwanego użytkowego. Oba psy przygotowują się do egzaminu BH. Bla bla" - zaczęła opisywać ćwiczenia i nas chwalić, ale nie pamiętam co konkretnie było mówione.
Zapytała się ile Santa ma miesięcy, mówię że "jutro 18" i nagle z tłumu " Taka młoda !?"
Najpierw zrobiłyśmy siad z marszu. Tył zwrot, 5 kroków, siad, odejście na 10 kroków i zrobiliśmy przywołanie i "do nogi", żeby ludzie widzieli jak to ma wyglądać.
Następnie Karolina odeszła na bok, a ja zrobiłam rundkę chodzenia przy nodze w każdym kierunku, ze stopami, ze skrętami itp. uff... wyszło świetnie, nawet kontakcik był super super :D
Ja odeszłam na bok i Karolina zrobiła waruj z marszu. I nagle jakaś pani krzyknęła Jejku jaki on piękny, jakie on ma piękne umaszczenie !" Spojrzałam sie na Santę i tylko takie "A ty jesteś mądrzejsza".. i zaczęłam śmiać sie sama do siebie.. xD
Potem siad z marszu. Karolinie wyszło świetnie, aż mi japa opadła, bo tydzień temu Texas nie ogarniał tego i szedł dalej jak gdyby nigdy nic xD Ja natomiast się zawahałam - zrobiłam dokładnie ten sam błąd, który robiła Karolina zawsze przy tym ćwiczeniu - za długo przy psie zostałam, bo nie zaufałam jej że zostanie. Usiadła Santa, ale za wolno.. przeze mnie. Porobiłyśmy jeszcze parę ćwiczeń i odeszłyśmy na bok dalej ćwiczyć, bo zachciało im się fotek grupowych. 

Poćwiczyłam to siadanie z marszu i ogarnęłam, potem siad - waruj przy nodze, przywołanie i jak ja to mówię: "bliskość", czyli komenda do mnie i odchodzenie w tył razem z psem. 
Obserwował na jakiś pan - maż jednej z "uczących" się pań.
"Niesamowite.. Jak maszyna!"
Pytał się mnie ile Santa ma lat i od jak dawna z nią trenuję.
Tyle komplementów. Od razu człowiek "obrasta w piórka" i zachciewa mu się ponownie trenować i piąć wyżej, i wyżej. 
Dzień wcześniej jeszcze był u nas kolega mojego taty, który wystawia Cane Corso ich szefa i trenował kiedyś ze swoimi psami, mówi ze szacun dla mnie. Każdy gest, każde słowo buduje we mnie wiarę i utwierdza sie we mnie, że to co robię z Santą ma poziom.. i to nie jakiś niski poziom.

Nieraz trzeba spaść na samo dno, odbić się od niego i z podwójną mocą zaatakować ponownie.

_________________________________________

Santa dzisiaj  kończy 18 miesięcy !
Co oznacza, ze wkracza w dorosły wiek. Że niby wszystko jej wolno :D
Dzisiaj idę do weta na szczepienie, ciekawe ile waży.. Potem dopiszę, więc jak coś to paczajcie.

EDIT.: Santa waży 26,5 kg.
Schudła 2,5 kg w ciągu 2-3 miesięcy.


środa, 11 grudnia 2013

Na nowo?


Dawno nie pisałam konkretnego posta, bo nie działo się u mnie zbyt dobrze..
Coś się popsuło, coś pękło między mną a Santą i żyłyśmy w konflikcie.
Na początku nie przyjmowałam tego do wiadomości.. No bo jak to - mój idealny pieseł, nasz idealny team, nasze współgranie.. to wszystko co udało nam się już wypracować.. Od tak zniknęło? Nie ma, pustka, nicość? Jakim cudem?! 
Musiałam przejrzeć na oczy i uświadomić sobie, że nawet w najlepszych związkach są spięcia, jest okres, w którym wszystko się psuje i o włos dzieli o totalnej katastrofy..
Wielokrotnie chciałam się wyżalić na blogu, wylać swoje łzy, aczkolwiek pisanie o tym sprawiało mi jeszcze większy zawód niż to co widziałam na co dzień, bo "wychodziło" ze mnie to czego nie chciałam przyjąć do wiadomości. Poza tym, grono pewnych ludzi tylko czyha na potknięcia ludzi, by tylko wywołać nową aferę w zasadzie o nic.. Tak samo jak i z wagą Santy - niby nie powinno to nikogo poza wtajemniczonymi interesować, a zainteresowali się wszyscy Ci, którzy nie mieli zielonego pojęcia i tworzyli swoje fascynujące opowiastki..
Wszystko popsuło się z czasem, gdy mnie przez dwa tygodnie brakowało czasu nawet na spokojne zjedzenie, bo czas gonił jak szalony. 
Przez 2 tygodnie miałam znikomy kontakt z Santą, chyba nawet na spacery nie chodziłam z nią, może jakiś sporadyczny się znalazł.. 
"Władzę i stery" nad Santą przez ten czas sprawowali rodzice - chcieć nie chcieć, pies znalazł sobie towarzyszów spędzania wolnego czasu, gdy ja.. robiłam wszytko, tylko nie zajmowałam się z psem.
Rodzice jak to rodzice.. Wolność do bólu, zero zasad, włażenie na głowę, wariowanie, nakręcanie się... no i miałam zeschizowanego psa, z którym nie dało się nic zrobić. Dosłownie.
Po tych nieszczęsnych dwóch tygodniach ja byłam napalona na jakiś trening z psem, pies.. pies nie wiedział jak się zachować.. Szczekał, wył, robił wszystko tylko nie to co ja chciałam, a jak już się w zebrała w sobie robiła to na "odwal się". A najbardziej załamało mnie.. BRAK KONTAKTU I SKUPIENIA NA MNIE. Nic mnie tak nie sfrustrowało.. Po tym treningu i po paru następnych rzuciłam wszystko i przestałam robić z psem cokolwiek, najprościej rzecz ujmując " obraziłam się" na psa. Wtedy już nie dlatego, ze nie miałam czasu, ale nie miałam chęci na to by cokolwiek robić z tym kundlem.
Przyszła któraś tam niedziela, Pani Halina załamała się jak zobaczyła to co robi Santa, ja zapadałam sie pod ziemię, ale porządny opieprz i rady, a także analizując zachowanie Santy Pani Halina  powiedziała mi czego skutkiem jest to, ze tak to ujmę "złe zachowanie". Kolejny okres to ogarnianie psa, obserwowanie go - co zepsuli rodzice, na co ta Sierota się nakręca.. Krok po kroku naprawialiśmy nasze stosunki, było już nawet nawet.. i potem spróbowałam popracować z nią z koziołkiem... Kolejne załamanie.. wypluła koziołek - ten spadł jej na łapę.. Bała się wziąć cokolwiek do pyska.. To był przesąd. Byłam już tak załamana, bo do ogarnięcia całego schematu Obi został nam ten koziołek - stwierdziłam, że jeżeli dzisiaj nie zobaczę poprawy w jej ćwiczeniach, to kończę z tym.. Przerzucę się na coś, w czym ten kundel może się spełni, bo jak widać jej mózg nie ogarnia takiego czegoś..
Myślę, że chyba wyczuła moje złe emocje, bo ciągle znosiła mi zabawki i choć wystraszona ( bo zrobiła źle, bo jestem zła ) nakłaniała mnie do zabawy.
Wzięłam ją na boisko i zrobiłam jedna rundkę z chodzenia przy nodze. Nie było to coś wystrzałowego.. powiedziałabym, ze to nawet nie świeciło, ale jakaś iskierka się pojawiła. Dało mi to nadzieję, ale nie zaczęłam z nią od razu wskakiwać na głęboką wodę.
Cofnęłam się do przedszkola, do tego co robiła jak była szczylem załatwiającym się jeszcze na płytkach w przedpokoju. Komendy wplatane w zabawę - jedna / dwie / trzy komendy podczas zabawy, tak by nie zorientowała się, że to poważny trening, a forma zabawy, bo najwidoczniej było to dla niej zbyt dużo obciążenie.. może nawet stres.. za dużo od niej wymagałam?
Zaczęłam też spędzać z nią więcej czasu - po prostu głaszcząc ją czy leżąc z nią - rzadko mi się to zdarza, bo nie oglądam Tv a przy innej okazji nie pokładam się w ciągu dnia.
Sancie powróciła chęć do zabawy, do pracy. 
Wczoraj zrobiłam z nią krótką sesję chodzenia przy nodze - raczej chodzenia po okręgu w lewą stronę. Ach.. kontakcik, dupka prosto... W KOŃCU!
Dzisiaj - co prawda po ciemku i nie zamierzony mini trening - nie mogłam się oprzeć, bo Santa strasznie była nakręcona od samego mojego przyjścia ze szkoły, więc musiałam ją wykorzystać ;)
Bez piłki, bez dodatkowych komend... Głowa wysoko, paczadła wpatrzone w moje oczy. Iskierki w oczach... Zero ludzi, w oddali odgłosy miasta, zmrok, trening przy świetle lampy... To lubię, to kocham, tego mi brakowało i myślę, że Sancie również.
Po burzy następuje słońce. Nasze słońce wychodzi zza chmur, przebija się i przebije się choćby nie wiem co, bo nic nie sprawia mi.. jej.. NAM takiej satysfakcji i radości co Obedience.




To sie rozpisałam... xD

EDIT.: Filmik z dzisiaj:



piątek, 29 listopada 2013

Ważna sprawa - waga psa.

W tamtym tygodniu wstawiłam o to zdjęcie na facebooka:


Obrońcy zwierzątek w schroniskach strasznie się oburzyli moim wychudzonym / wygłodzonym / z niedowagą ( niepotrzebne skreślić ) psem.. Tutaj post do obejrzenia: KLIK

Potwierdziła sie teza, ze gdy nie masz racji, to drążysz temat tak długo, aż wyjdziesz na kompletnego idiotę.. Zastanawia mnie fakt czemu ludzie na siłę próbują wcisnąć komuś swoje poglądy, gdy ktoś ma inne, a przy tym ma jeszcze rację...

Zawsze myślałam, ze to sprawa osobista jak prowadzimy psa, jaki nam się podoba i co z nim robimy.. Tak bardzo się myliłam.. Jednak są osoby, które za wszelką cenę wtrącają się tam, gdzie nie powinny.

To raczej moja sprawa, ile waży Santa, co trenuje i co je i w jakich ilościach..
Są osoby, którym nie podoba sie jak "psa tyram"... przy czym sami chcieliby psa sportowego, bo z ich obecnymi kudłaczami "nic się nie da", albo da się, ale nie na takim poziomie. Lepiej od razu kupić sobie bołderka i śmigać na A3 -__-

Waga u psa sportowego jest bardzo ważna.
No dobra dostałam anons od jednej dziewczyny, ze je pies waży 30 kg ( jest o jakieś 10 cm mniejszy od Santy.. ) i ze ta waga nie przeszkadza mu w bieganiu.. Ok, ale czy bieganie może równać się z IPO, frisbee i biegami przy rowerze? No nie bardzo..
Pies do sportu powinien być lekki, zwinny, skoczny, a jeszcze jakby był dosyć mały jak na swoją rasę to by był ideał - Sancie tego nie dano - jest maxem, aczkolwiek z tego się cieszę. 

Na początku była przeciwna odchudzania Santy, ale potem zauważyłam jak jej zachowanie się zmienia. Jest bardziej żywiołowa, mniej śpi w domu - nie wiem czy to plus czy minus xD 
Wcześniej się najadła i poszła spać i psa nie ma, a teraz cały czas chodzi i szuka zajęć.

W sumie tyle.. swoje opinie możecie wyrażać w komentarzu na blogu i/ lub pod postem.

A teraz jedno jesienne foto:

niedziela, 24 listopada 2013

Dziki wensz.

2 tygodnie przerwy od treningów i jakichkolwiek ćwiczeń ( no może jakieś pojedyncze komendy ) zrobiły z mojego psa "dzikiego wensza" - nieujarzmionego, niepodporządkowanego, nieskupiającego się, przynoszącego mi wstyd, bo pieseł zachowuje się jakby pierwszy raz na treningu był i nigdy nie ćwiczył...

Cofnęłyśmy się do pierwszej fazy nauki chodzenia przy nodze, bo kontakt, gdzieś sobie uciekł, aczkolwiek po zastosowaniu piłki nawet jej się tyłeczek naprostował ;) Pochodzimy tak z miesiąc i zobaczę co z tego wyjdzie.

Kolejną rzeczą do poprawy jest - co już poprawiamy od jakiegoś czasu - dostawianie. Santa fajnie już zarzuca zadkiem. Na początku łapała mnie za rękę, bo ja jak paralityk dawałam jej gest,a  ta mnie łapała za dłoń. To już wyeliminowaliśmy, bo ja przestałam machać rekami. Pozostało wyeliminować.. szczekanie.. No tak jak ona drze tą papę to żaden inny pies -_-



Matko, jak ona tu grubo wyszła.. x.x Ale to tylko takie złudzenie ;]
Stare foto, z września.

A tu porównanie - odchudzanie dobiegło końca: 



środa, 13 listopada 2013

Dziwne zachowanie.

Jak zwykle z opóźnieniem, bo jakby notka była na czas, to nie byłabym sobą..
Do napisania zmobilizowała mnie kolejna akcja, która nie powinna mieć miejsca. Nie w moim w domu, nie pomiędzy moimi psami. A jednak, nie jest tak cukierkowo jak było dotychczas. Co pękło, coś poszło nie tak, jakaś sytuacja zaważyła na tym jak jest teraz.

Od miesiąca Santa atakuje Rafika. Dokładnie obserwowałam za co, dlaczego i w jakich sytuacjach go atakuje.
Z moich obserwacji wynikło, że Santa traktuje Rafika jako intruza, obcego psa w swoim domu.
Ataki zdarzały się po przyjściu Rafika z podwórka do domu lub przy miskach. Epicentrum tych zachowań było nie kto inny jak.. mama, bo mam postawiła sobie za cel ochrony Rafika. W chwilach napięcia, które bez problemu dotychczas ja przerywałam słowną korektą, mama leciała w stronę spó, by te się nie pogryzły, co skutkowało bardzo szybkim atakiem.
Rafik nauczył się strachu, nauczył się, że każde piśnięcie powoduje przybycie mamy i generalnie mam psa co jak się go dotknie podniesie rękę albo gdy Santa biegnie w jego stronę to wpada w taką histerię jakby go za łapy przywiązało i skórę z niego obdzierało... 
Sytuacja w domu przez pewien czas była bardzo napięta, a nawet zagrożono mi zaprzestanie treningów obrony, bo to ewidentnie przez to Santa jest agresywna.. 

Na razie wprowadziłam nowe zasady, które teoretycznie są od zawsze, a praktycznie rodzice zawsze je łamią, a potem krzyczą na mnie bo pies im przeszkadza.. PRZYPADEG? NIE SONDZE..

Z tej okazji, jestem z Santą poważnie "pokłócona", bo ja jestem ta zła, co drze sie na nią i odsyła ja od stołu, ale jak tu cokolwiek zrobić, gdy przed sekundą ojciec znowu karmi Santę przy stole...?

Druga sprawa.. koty. KOTY WSZĘDZIE. Namnożyły się dzikie koty na podwórku, sąsiadka je dokarmia. Pełno gówien, które psy zjadają. Wyjście z nimi to ista katastrofa, bo bez darcia się na nie i doprowadzenie do opanowania się wymaga pewnej chwili... 
I nei wiem co zrobić.. Trutek nigdzie nie podłożę, bo  moje psy latają luzem, poza tym sąsiedzi maja swoje koty, które biegają po podwórku.. Straż Miejska? Wątpię, TOZ tym bardziej.. Jakieś pomysły? 

  
Mlecz w listopadzie. Normalny widok..

piątek, 8 listopada 2013

Przeciwnik godny walki !

Przepraszam, że tak długo żadna notka się nie pojawiła, aczkolwiek nie miałam weny by coś napisać.. Jak zwykle >.<
 Zachowanie obu psów względem siebie drastycznie się zmieniło. Strasznie mnie to martwi,ale o tym poświęcę kolejny wpis. Może nawet jutro, albo w poniedziałek wieczorem coś się pojawi. Muszę to jakoś szybko skleić, bo zapewne zaraz sytuacja ta sie zmieni i wszystko będzie nieaktualne.

Powracając do tematu posta.

Santa wczoraj poznała się z Moim Piotrkiem. Pierwsze starcie nie należało do zbyt przyjacielskich. Piotrek "bał się" ( bo obrona, bo  moja nieszczęsna kostka, bo ONek ) Santy, która to wyczuła i oszczekała go. Chwilę to trwało, bo ani jednego ani drugiego nie mogłam przekonać, żeby się "zaprzyjaźnili" lol. Poszliśmy w stronę parku i puściłam tą Wariatkę, która dostała takiej szajby, żebez komendy obiegła wszystkie drzewa, drzewka, krzewy i kupki liści xD 
Santa generalnie nie dawała mi spokoju i ciągle przynosiła mi piłkę bądź smycz do szarpania się. No i wygrała.. musieliśmy się nią zająć :P Dałam Piotrkowi smycz i zaczął szarpać się z Santą, ja ja przez ten czas bardzo wkurzałam, szarpałam, klepałam podnosiłam za "fraki" ćwicząc pewny chwyt. Po 5 minutach daliśmy jej wygrać, ale niestety.. Santa została partnerką treningową Petera.
W przyszłym tygodniu nagram ich trening, tylko wezmę szarpak, bo potem nie będzie mi kto miał smyczy nowej kupić.. xD 


Fotka z przed hmm 3 tygodni <?>
Nie podoba mi się tutaj chwyt.. ale Michał powiedział, ze to przez to, że uczymy ją czegoś nowego i na raz każemy jej iść na kontakcie, skupić się na mnie, na skrętach i na ataku. Teraz się już poprawia ten chwyt, aczkolwiek sama ucieczka i czołówka - chwyt perfekt <3
Film z tamtego treningu KLIK


A tutaj film z tamtego tygodnia KLIK

sobota, 26 października 2013

Tak bardzo frisbee


Widać postępy.. moje postępy. W końcu nauczyłam się rzucać prosto i równolegle do ziemi xD
Sana ma teraz ułatwione zadanie, więc jej skoki są jeszcze fajniejsze, pomijając fakt, że nawet przy moim złym rzucie Santa super skacze.

Zaczęłam też rzucać jej dysk do flipów i nawet jej to wychodzi, gorzej z jej celnością w dysk.
Chciałam z nią zacząć overy, ale nie potrafię dobrze wyrzucić dysku... -_-


Chętnie bym z nią w przyszłym roku na DCDC wystąpiła, ale nie bardzo mi się widzi wyrabiać paszport..