poniedziałek, 25 sierpnia 2014

"Po co Ci ten pies?"

Po co mi ten pies?
Po co mi ten pies? 
Po co mi ten pies?
Po co mi ten pies? Po co mi ten pies?

"Po co Ci ten pies? Tyle kasy na nią wydajesz, to tylko pies i tak zdechnie"
Odpowiedziałam krótko...
"Na Ciebie ojciec też wydaje kasę, a i tak zdechniesz".



Ta rozmowa miała miejsce już jakiś czas temu, ale ciągle chodzi mi po głowie i muszę to z siebie wyrzucić, a od czego mam bloga? ;)
Ten krótki dialog odbył się z moją "pseudo" kuzynką, która tak bardzo lubię, że jak ją widzę, to idę w drugą stronę, coby mnie nikt z nią nie widział, no ale ona sądzi inaczej... :/

Do spotkania doszło w tramwaju. Jechałam na trening z Santą. Ona jak mnie zobaczyła z drugiego wagonu od razu się przesiadła.. Moja pierwsza reakcja, to oczywiście "ja pier..nicze"...

Przechodząc do sedna sprawy..
Po co mi pies? Po co mi Santa? 
Gdyż, iż, ponieważ.. pasja.

Pamiętam jak te parę lat wstecz jako jeszcze dziecko mające jamniczka, próbując coś z niego wydobyć pragnęłam psa sportowego. Zachorowałam na psiozę sportową i wyleczenie tego jest niemożliwe.
Pamiętam jak za czasów 'zapytaj' ( może nie wszyscy kojarzą -to portal pytająco-odpowiadający, skupiający niegdyś super ludzi - aktualnie  pokemny w wieku do 15 lat) zapragnęłam mieć drugiego psa. wtedy prawie co druga osoba miała szał macicy na drugiego sportowego psa. Teraz po tych 2-4 latach widać, kto ma prawdziwą zajawkę, a kto próbował dopasować się do tłumu...
Znam tylko 3 osoby, w tym ja, które spełniły to marzenie i maja teraz pa sportowego, jako tego drugiego, innym się odechciało.


Santa jest uosobieniem mojego marzenia o psie idealnym.
Wiadomo, ma tam swoje odchyły - jak każdy, ale to jest nic przy tym co ofiaruje mi całą sobą.
Na każdy trening obrony jadę z wielkim bananem na buzi. Nie istotne jest to, ze jadę tramwajem godzinę na drugi koniec miasta Łodzi, a stamtąd kolejne pół godziny samochodem za miasto... 
Wokół mnie jest tylu ludzi, którzy mnie wspierają i pomagają mi spełniać swoją pasje, kontynuować treningi i przede wszystkim robić to co kocham, coś co nadaje mi rytm w życiu - to jak rytmiczne oszczekanie w rewirze :D


Każdy ma inne hobby. Inni jeżdżą na nartach, inni konno, inni sklejają modele samolotów, inni skaczą na spadochronach.. a ja... a ja trenuję z psem.
Każde hobby jest kosztowne. Nie oszukujmy się - za wszystko się płaci, wiec powiedzenie, że tyle kasy wydaje się na psa, czyli na hobby, to jak potwierdzenie, ze jest się po prostu płytką osobą. Nie wiem nawet jak to nazwać. Bo nie mogę sobie wyobrazić jak może żyć człowiek bez żadnej zajawki, bez żadnego zainteresowania czy zapału w życiu. 


Dobiłam do spełniania kolejnego marzenia, a mianowicie o fotografowaniu ;>

wtorek, 19 sierpnia 2014

Obi, fotki, pieski, czyli foto-seszyn :D

Serdecznie zapraszam na Fanpage 

Dzisiaj dzień (już wczoraj :) spędziłyśmy w gronie zacnych towarzyszy spacerów i treningów, czyli Patrycji z Nadią i Karoliną z Texasem.
Miał to być trening posłuszeństwa w rozproszeniach, ale jak to zwykle bywa nasze potrójne zorganizowanie wychodzi kiepsko i w efekcie miałyśmy tylko balony, które oczywiście przyniosłam ja... 
Krótki spacer na smyczach wokół stawów i wybrałyśmy miejscówkę dzisiejszego posiedzenia. 
Udało nam się nadmuchać tylko 5 balonów, które w rezultacie do niczego nam się nie przydały w trakcie treningu, ale zabawa była przednia :D
Balony wykorzystałam na sam koniec. Reakcja na "detonację" balonów przebiegła tak, że żaden pies nie wpadł w panikę.
Nadia zamyślona i zaspana, chyba nawet nie usłyszała, Santa hasająca jak dziki kuc zareagowała tylko przy pierwszym balonie - odwróceniem sie do strony hałasu. Reakcja normalna.
Texas jak na swoją psychikę zniósł to bardzo dobrze. Zważywszy na to, że parę miesięcy temu na huk batu na obronie próbował schować się w ziemię, tym razem jedynie lekko się zaniepokoił, ale bez większych rewelacji. Oznacza to tylko jedno. Texas naprawia sie w dobrą stronę ! :)

Nie wiem skąd te szumy o.O
Były bańki, ale Santa nie zrozumiała ich idei i gdy kazałyśmy jej na początku je łapać, potem nie ogarnęła że jak robię jej zdjęcie portretowe, to się ich nie atakuje -_-
Toteż Szczur nie ma żadnych ładnych bańkowych fotek



Ze względu na to, ze Nadia i Texas są dla niej tak wielkim rozproszeniem, że pierwsze wejście obi nie było zbyt udane, nie była w pełni skupiona. Dopiero przy zostawaniu, przy pierwszej próbie zerwania się dostała "ochrzan" i zrozumiała, ze pieski odstawiamy na bok, a mózg wkładamy do głowy. i tak oto Santa wytrzymała 15 minut na zostawaniu, podczas treningu Karoliny, kilkanaście metrów od nas <3
Dla utrwalenia dawałam jej parówki, wiec dzisiaj na bogato :D

Nakręciłam Santę na siebie już podczas nagradzania przy zostawaniu, wiec drugie wejście było bardzo dobre.






















poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Miłość Santy i Rafika...

... szkoda, że tylko na zdjęciach ;D



Tak poza miłosnymi uniesieniami moich psowatych, to dzwoniłam dzisiaj do ZG ZKwP pani chyba była po ciężkim melanżu. Po długich wyjaśnieniach, dowiedziałam się, ze powinnam dostać rodowód pod koniec tego tygodnia lub następnego. Jest szansa na załatwienie jakiś formalności do hodowlanki jeszcze w tym roku. Wstępnie umawiamy się już na wystawy. Ogarniamy przeglądy, testy... Dysplazja od razu jak dostanę rodowód.
Poza tym 13-14 września wybieramy sie do Pastuszkowa. Jeśli okaże się, ze w tym dzikusie drzemie instynkt pasterski w październiku podchodzimy do PIP, bo to ostatnia szansa w tym roku.


Zakupiłam dzisiaj smyczkę 130 cm długości, szerokość 10 mm na treningi.. Oczywiście nie obrony.. ;)
Ale stwierdziłam, ze skoro Santa nie ogarnia od razu, ze na smyczy spacerowej też chodzi się na kontakcie - robiłyśmy to może z 3-4 razy w życiu, więc jej kojarzy sie smycz z końcem ćwiczeń.  Dlatego, bedziemy miały cieniutką do obi, która będzie kojarzona jako część ćwiczenia.


Santa mało zadowolona, bo w domu sie sznycle robiły, a Santa jest czynnym kucharzem i nadzoruje każdy kawałek mięsa :)

środa, 13 sierpnia 2014

Coraz bliżej... dostania rodowodu

Przedwczoraj dostałam email od hodowcy z badaniami, wyszkoleniem i rodowodem Belosa - ojca Santy.
Poszukiwania trwały od maja... Czas mijał, a wszelkie kopie danych tego psa w Polsce zaginęły.
Hodowca zapomniał mi je dać razem z metryką, ja nie miałam pojęcia, ze w ogóle takie papiery są mi potrzebne przy kryciu zagranicznym. Dowiedziałam się przy oddaniu metryki... 1,5 miesiąca później >.<
Hodowca jeździł do Warszawy do ZG. Potem kontaktował się z właścicielem Belosa. Okazało sie, ze pies został sprzedany 1,5 roku temu do Ameryki do policji. Wszystkie papiery poszły razem z nim. Na szczęście SV ( niemiecki klub ON) sprawę załatwił szybko i w ciągu 1,5-2 tygodnia. 

Wczoraj od razu pojechałam do ZK w Łodzi. Jak tylko weszłam, główna prezes oddziału wiedziała o co chodzi, bo wieczorem od razu podesłałam im email. Metryka została wysłana już wcześniej do ZG, a pozostałe dokumentu już zostały podesłane. 
Teraz czekamy... ciekawe ile.


poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rzeka

Wczoraj dzień spędziliśmy nad rzeką.
Piękne miejsce.
Cisza. Spokój. Z dala od miejskiego hałasu. 
Rzeka czysta, w miejscach głęboka, a w innych zakrywa całego człowieka. Miejsca z nurtem - silniejszym, łagodniejszym. 
Jaki by nie był - Santa musiała płynąc pod prąd, bo z prądem pływają w jej mniemaniu słabeusze :D
W miejscu, gdzie się rozsiedliśmy było sporo miejsca, gdzie woda sięgała nieco powyżej kolan. Tam własnie Santa paradowała za aportem wodnym, galopowała na przekór wodzie, gdzie normalny pies by już płynął ona skakała jak zając - a co, niech mięśnie i siła się wyrabiają !
Gdy my się już znudziliśmy i wyszliśmy z wody, Santa zaspokajała swoją potrzebę wygłupiania sie kopiąc w rzece, podrzucając wodę do góry i sama ją łapiąc :D
Użytek....  
Oczywiście, jak wyszła z wody, nie pomyślała, żeby się położyć. Znalazła patyka. Biegała jak dziki kuc.
Korzystając z tego, że pola koło nas były bardzo ładne, postanowiłam ułożyć ślad. Nie był on długi, bo niewiele nam miejsca zostało, bo ludzie chodzili tam z psami. Ale co się udało to się udało. Santa parę razy zeszła ze śladu, aczkolwiek bardzo ładnie weszła w zakręt. Nawet ja go nie zauważyłam. 
Trzeba się wziąć za ten ślad.
Został nam tylko on.
Obrona postępuje, posłuszeństwo w końcu na "jakimś" poziomie. A ślad.. a na ślad nie mam terenów. 
Zrobiłam z nią jeszcze posłuszeństwo.  
A potem.. potem nastąpiła próba zmęczenia psa, poprzez wyrzucanie piłek.. W prawo, w lewo, na zamiany. Sztuczki. Szukanie piłek...
Nie zmęczyła się.
- "Chciałaś użytka, to masz".
No mam :yahoo: 









piątek, 8 sierpnia 2014

Trening obrony

Hmm dawno tu już nie było wzmianki o obronie...
Może dlatego, że przed BH odpuściłam obronę, bo nie miałam jakby zapału, myślałam, ze mi pies zeświruje, trele morele. Oczywiście, to nieprawda, ale ja zafiksowana na punkcie BH, żeby było jak najlepiej w moim mniemaniu wyszło.. średnio, przez stres i zbyt duże wymaganie od siebie. No cóż. Dlatego będziemy uczyć się walczyć ze stresem startując na luzie w "zerówce" na MP OBI w Łodzi. 
Bez presji, bez widowni, zrobię sobie z nią zwykły trening w rozproszeniu, a ze nadal walczymy z aportem, jest przygotowana na ostanie miejsca, zaraz po borderach i innych owczarkach.. i kundelkach xD
Inaczej nigdy nie ogarnę stresu, a to on jest największą przeszkodą w wystartowaniu w jakichkolwiek zawodach...
No ale wracając do treningów.

To już 3 regularny trening od przerwy.
Na pierwszym treningu, musieliśmy oczywiście zaczynać wszystko od podstaw, bo pies dziki jak kuna, nie wyżyty, ale nie porównując tego do warszawskiego treningu, uznajemy to za zabawę, a nie za męczarnie, typu:  "możemy już zejść z placu?".

Ogólnie rzecz biorąc poza złapaniem za nogawkę i prawie-kastracji Michała w namiocie, żadnych przykrości nie było, a sam ten fakt był, dosyć śmieszny, bo zaskoczyła wszystkich xD

W następnym treningu, proponowali mi sprzedaż Santy do policji. NIGDY W ŻYCIU. Moja Perełeczka <3

Ostatni trening był już na prawdę fajny. Zrobiliśmy postępy. Ćwiczymy oszczekanie i wychodzenie z namiotu. Uczymy sie schematów. Zaczynamy trochę kombinować z konwojem bocznym. No i ciągle przekierowania, które juz na prawdę wychodzą. Zaczęliśmy tez puszczanie.

Oczywiście nie mam tego nagranego, bo najlepsze rzeczy są zawsze na końcu... a na koniec nigdy nie wystarcza karty pamięci :/

Powstał tylko taki filmik z oszczekaniem i trochę chwytów.


piątek, 1 sierpnia 2014

Trochę posłuszeństwa - filmik

Chwila "ochłodzenia" i od razu bierzemy się do roboty. Wprowadzamy nowe elementy pod IPO plus nowa metoda naprostowania tyłka Santy - teoretycznie zajarzyła, teraz trzeba lać po dupsu, aż dojdzie do mózgu. Po długiej przymusowej przerwie w treningach mózgu Santy przypominamy sobie na nowo jakieś drobiazgi, trochę urozmaicamy, by nie popaść w monotonię i wprowadzamy nowe warowanie z marszu "na raz", nie "na dwa", jak było w BH.