To niemożliwe jak szybko płynie przyjemny czas. Jeszcze niedawno pamiętam jak odliczałyśmy z Moniką dni do spotkania się w te wakacje, gdy przyszedł już czas, odliczania do kolejnego spotkania...
W tym roku również wybrałyśmy się nad polskie morze, w podobne rejony, ale tym razem do Lubiatowa, choć w Wejherowie również byłyśmy. Tym razem Monice udało się nie zepsuć aparatu, więc mamy około 1000 zdjęć ;) I mam nadzieję pozyskać je wszystkie w tym roku, a nie 2 tygodnie przed kolejnymi wakacjami, jak to było z poprzednimi fotkami -_-
Nienawidzę jej.
Nienawidzę jej.
Jak już Monika pisała i wszem i wobec, zdjęcia tegoroczne są na prawdę niesamowite i z niecierpliwością ich wyczekuję.
Zdając relacje z tegorocznego wakacyjnego tygodnia, szczególnie chciałabym zwrócić uwagę na zachowanie Santy, dlatego też skupię się głównie na tym.
Według mnie, Santa zachowywała się bardzo, bardzo przyzwoicie - jak na jej możliwości idiotycznych odchyłów zachowywała się prawie, ze idealnie, ale coby nie było za słodko, miała swój jeden "malutki" epizodzik, który trochę jej zeschizował banie na jeden dzień. No cóż - Santa.
Zacznę jednak od tych pozytywów, których było na prawdę sporo.
Przede wszystkim super zachowanie, brak nerwów, wycia, agresji, 100% SŁUCHANIA SIĘ I ODWOŁYWANIA SIĘ z czego jestem bardzo zadowolona.
W domku zachowywała się bardzo przyzwoicie, jednak nie polubiła się z suką właścicieli, więc przebywała na uwięzi - podobnie jak i Astro, ale psy nie odczuły zbytniego dyskomfortu, gdyż po takim wysiłku, same prosiły się o odpoczynek i sen na chłodnym ganku. Domek szybko zaakceptowała, szybko wybrała sobie miejsce na dywaniku przy drzwiach i co mnie cieszy - nie wychodziła z niego bez pozwolenia i egzekwowała komendę "zostań" przez wszystkich, więc nie musiałam mieć oczu dookoła głowy i nie musiałam nigdzie przemieszczać się biegiem.
Santa długo się kłóciła o spanie na łóżku.. Przegrała bitwę, ale wojnę wygrała ;)
Santa jak to Santa, gdy włączyła jej się dioda "zabawa", to był koniec. Armagedon. Totalne zniszczenie. I kilo futra na nas, na kanapie, podłodze, jedzeniu.... :x Eh to zrzucanie futra przed cieczką...
Z Astrem się od razu zaakceptowały, obyło się bez ucieczek na pierwszym spotkaniu, jak w tamtym roku, czyli są postępy w kontaktach z psami. były momenty dzikiej zabawy.. Ze strony Santy, Astro jako leniwa świnia tylko truchtał, ale ubawiony po pachy xD
Były tez momenty kłótni i jedno ostre starcie - bardziej ze strachu. Astro się o coś odgryzł Sancie - nikt nie wie za co, bo dokładnie nie widziałyśmy, a Santa ze strachu od razu wyleciała z zębami. Rozdzielenie nastąpiło szybko, bo stałyśmy obok, w zasadzie wystarczyła tylko moja interwencja. O ile Astro nic nie poczuł, bo on ma 10 kilo skóry na sobie, o tyle Santa dostała gryza w dupsko xD Od tamtej pory nie dzieliły się już patyczkami, a Santa nie wyrażała chęci na zabawę z Piggy :c Ale tolerancja była, spały tez koło siebie, ale zachowywały się już ostrożniej w stosunku do siebie.
Wyprawy nad morze były długie, męczące, upalne i pełne zdjęć, a to było tylko 2 km >.<
Co prawda Santa robiła z 5 km w jedną stronę przemierzając trasę wzdłuż i w szerz, ganiając za patykami i szyszkami. Ale gdy weszła na plażę... Głupawka odbijała jak tylko poczuła piasek w przejściu na plażę. Puszczona luzem nie wiedziała czy biegać jak dziki kuc, przekopać plaże czy iść do wody, więc robiła wszystko na raz.... Także... Santa była w swoim świcie, nie przeszkadzaliśmy jej, bo zabawiała się sama xD
Poza tym obie świetnie się bawiłyśmy, bo Santa kocha wodę, a ja kocham patrzeć jak ona dziczeje w tej wodzie. Z tej okazji wyszło bardzo dużo fotek tego typu:
Oczywiście to nie ostatnie zdjęcie z zachodu i nie ostatnie zdjęcie z saltem Santy ;)
Męczyłam tez trochę nos Santy. Któregoś razu wzięłam szyszkę, potrzymałam trochę w dłoniach i położyłam ją między inne, a było ich sporo.. w końcu w byliśmy w lesie ;) Santa po zapoznaniu się z zapachem, od razu przeszła do niuchania. Po obwąchaniu przestrzeni wokół właściwej szyszki, jej niezawodny nochal naprowadził ją na nią. Wszyscy byliśmy zdziwieni. Zwłaszcza dlatego, ze poszło jej tak szybko ( nie widziała gdzie kładę szyszkę) i dokładnie przeszukiwała teren. Trzeba zaznaczyć, że rzadko kiedy bawimy się w szukanie zgub, wiec nie jest to wyuczone, tylko wrodzone.. Po rodzicach <3 Potem jeszcze kilka razy szukała zaginionych rzeczy w domku, jak jej się włączyły owsiki w tyłku i sobie miejsca znaleźć nie mogła, bo ją energia rozpierała.
Te wakacje, to też czas frisbowania. Udało nam sę nauczyć nowego tricku. A właściwie.. Nie uczyłyśmy się tego, po prostu wzięłam łapę Santy, a ona zrobiła flipa, ot co psi geniusz :D
Zrobiła też już pierwszego vault'a od pleców, na szczęście nie moich... hyhyhy :3
Przejdźmy teraz do tego nieprzyjemnego epizodu. Otóż Santa poczuła się niczym wilk na polowaniu i uznała, ze jak pobiegnie za sarenką to urozmaici sobie wakacje >.<
Chcieliśmy iść wzdłuż rzeczki, bardziej dziką częścią lasu. Ja nie patrzyłam na psa - mój błąd, ale stało się. Santa sie przyczaiła i tylko słyszę jak Piotrek krzyczy:"Santa!". O to, że pies mi sie zgubi się nie martwiłam, bo nie pierwszy raz wypruła za sarną ( rodzicom) i zawsze wraca, po przebiegnięciu krótkiego dystansu. Bardziej bałam się o odstrzelenie psa przez myśliwego... Na szczęście sarna znała las, i przeskoczyła nad rowem, w którym płynęła rzeka, Santa nie posiada takich umiejętności, więc odbiła się o drugą ścianę rowu i ocknęła się z amoku. Przebiegła bardzo krótki dystans, ale od tamtego czasu cały dzień jej mózg dalej biegł po zielonych krainach, po wydmach za sarenką...
W sobotę wybraliśmy się na rowery, nad jezioro.. w deszczu.
Nakarmić łabędzie.
Te łabędzie były bardziej agresywne, od mojego burego kundelka :x
Te wakacje, to też czas frisbowania. Udało nam sę nauczyć nowego tricku. A właściwie.. Nie uczyłyśmy się tego, po prostu wzięłam łapę Santy, a ona zrobiła flipa, ot co psi geniusz :D
Zrobiła też już pierwszego vault'a od pleców, na szczęście nie moich... hyhyhy :3
Przejdźmy teraz do tego nieprzyjemnego epizodu. Otóż Santa poczuła się niczym wilk na polowaniu i uznała, ze jak pobiegnie za sarenką to urozmaici sobie wakacje >.<
Chcieliśmy iść wzdłuż rzeczki, bardziej dziką częścią lasu. Ja nie patrzyłam na psa - mój błąd, ale stało się. Santa sie przyczaiła i tylko słyszę jak Piotrek krzyczy:"Santa!". O to, że pies mi sie zgubi się nie martwiłam, bo nie pierwszy raz wypruła za sarną ( rodzicom) i zawsze wraca, po przebiegnięciu krótkiego dystansu. Bardziej bałam się o odstrzelenie psa przez myśliwego... Na szczęście sarna znała las, i przeskoczyła nad rowem, w którym płynęła rzeka, Santa nie posiada takich umiejętności, więc odbiła się o drugą ścianę rowu i ocknęła się z amoku. Przebiegła bardzo krótki dystans, ale od tamtego czasu cały dzień jej mózg dalej biegł po zielonych krainach, po wydmach za sarenką...
W sobotę wybraliśmy się na rowery, nad jezioro.. w deszczu.
Nakarmić łabędzie.
Te łabędzie były bardziej agresywne, od mojego burego kundelka :x
Podsumowując, te wakacje pod względem psim były rewelacyjne, a pod względem człowiekowym... zbyt krótkie :(
To dopiero pierwsze zdjęcia z wakacji. W następnym poście dodam kolejne i sukcesywnie będę je tam dodawać. Gdy pojawia się jakieś nowe, bo generalnie zaczynam własna przygodę z fotografowaniem.. Nikoś już jest, teraz czekam na pozostałe akcesoria ;)
Można wiedzieć jakiego masz nikona?
OdpowiedzUsuńD90
UsuńA obiektyw jaki?
OdpowiedzUsuńnikon 70 - 300, ale mamy też coś ukrytego :3
UsuńA tam , są wakacje - jeden odpał to nic takiego! :D Fajnie ,że Santa fajnie ogarniała się w domku i była grzecznym ONkiem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
zdjęcia saprzepiękna szczególnie salto porpsotu boskie :)
OdpowiedzUsuń