wtorek, 24 listopada 2015

Strzeż się behawiorysty!

Nikogo bardziej nie boję się niż treserów i behawiorystów z dyplomem! Ale takich wiecie.... takich 100% pozytywnych. Najbardziej pozytywni z pozytywnych. Takich, którzy opowiadają ludziom swoja zdobytą wiedzę teoretyczną kropka w kropkę. Formułkę, której wykuli się na pamięć, by zdać egzamin, dający im uprawnienia na nabijanie ludzi w balon.

Nie uważam, że moja wiedza jest przeogromna i jedyna ze słusznych. Po prostu, pewne (większość) kwestii mi się nie zgadza z pewnymi prawami.


Ostatnio więcej interesuję się tematem, bo próbuję pójść w tym kierunku. Może niektórzy się domyślają, ale dążę do założenia swojego Centrum Szkolenia Psów. Niestety szukanie odpowiedniego terenu jest trochę trudniejsze niż myślałam... Ale o tym, może kiedy indziej ;)

Rozglądając się za odpowiednią szkołą, która pomogłaby mi wejść w "biznes" pytałam głównie o kontakt do osób, które ukończyły podobny kurs w danej szkole oraz o sama możliwość podejścia i zobaczenia jakimi metodami szkolą psy.

Pewnie niektórzy z Was, ma mnie w znajomych na facebooku albo od czasu do czasu podejrzy co tam u nas. Co jakiś czas wstawiałam posty o dosyć absurdalnych sytuacjach, które mnie spotkały, albo informację od moich (nie)ulubionych behawiorystów.


Pytając o pewne rzeczy u "specjalistów" starłam się udawać taką... mało ogarniającą co się z czym je. Dawałam ponieść się fantazji mojemu rozmówcy.
Zawsze jako pierwsze pytanie padało: "a co to za rasa?" - jakby to była najważniejsza informacja...
Zgodnie z prawda odpowiadałam, że owczarek niemiecki. Oczywiście nie dopowiadałam, ze z linii użytkowej. Po co? Przecież jest specjalistą, może dopyta czy chociaż z hodowli czy z pseudo, schroniska, z ulicy... ;)


Zadawałam zawsze dwa pytania:

- Mój pies ciągnie na smyczy, co radzisz?
- Mój pies nie wszystkie psy akceptuje, co robić, jaka jest tego przyczyna?

W odpowiedzi na moje pierwsze pytanie, dowiedziałam się, że niestety Santa mnie zdominowała.
Dlaczego?
Dlatego, że trzyma w pysku smycz! I sobie czasem szarpnie.

A teraz moja odpowiedź, dlaczego Santa trzyma smycz.
Smycz jest dla niej elementem wyciszenia. Podobnie jak piłka, trzymanie smyczy uspokaja ją. W momencie dużego pobudzenia wyładowuje swoją ekscytację na smyczy, a nie na moim barku. Kiedy ekscytacja minie - ekscytacja, to ten moment, kiedy pies się zaczyna szarpać jak sardynka w kałuży - Santa wyrównuje tempo do mojego, ewentualne psy, które postanowiły wydrzeć japę albo rzucić się na Santę nie są dla niej aż tak ważne, żeby puścić smycz! Co jest dla mnie bardzo wygodne, bo żal by mi było patrzeć na zagryzionego psa. To jest po prostu magia, ze trzymanie w pysku smyczy czy piłki jest dla tego psa tak ważne że daje sobą "pomiatać" przez inne psy.


Następna odpowiedź na moje pytanie zwaliła mnie z nóg. Usiądźcie wygodnie, bo wstrzeli Was w fotel.
Agresja w stosunku do obcych psów u Santy wzięła się od.... uwaga.... od aportowania piłki!!!
Teraz wszystko jest jasne, świat stał się dla mnie prostszy, tęcza znów pojawiła sie na mym niebie..
A tak poza tym gorszej bzdury w życiu nie słyszałam.
Owszem, agresja może się zdarzyć przy aportowaniu piłki, ale PRZY I W TRAKCIE, a nie kiedy pies idzie na spacer i pies który do nas podleciał stwierdził "a skocze sobie na Ciebie" i następuje spięcie.

Ale dobra. Żeby nie było, jak wyżej opisze sytuację.
Pani "trener" opisałam sytuację, dlaczego tak się dzieje i jaka mogłabyć tego przyczyna.
Otóż, pies od szczeniaka miał kontakt z innymi psami. Została kilkukrotnie pogryziona, z nieznanego dla niej powodu. Do 2 roku życia psy ignorowała, po ciąży urojonej i dostaniu hormonów jej tolerancja do psów zmalała do tego stopnia, że przestała akceptować obce psy. Psy, które pierwszy raz widzi na oczy, ale są w naszym stadzie, są okej. Obce psy do odstrzału, ale tylko jeśli zbliżą się do niej samej. Suka boi się psów, ponieważ nie zna innej drogi rozwiązania konfliktu niż atak na atak. Po prostu - nie nauczyła się tego za młodu.

Myślę, że odpowiedź jest banalna. Strach i lęk przed psami.

Ale dobra. Słucham odpowiedzi mojej rozmówczyni.

- Jaka to rasa?
- Owczarek niemiecki - odpowiadam.
- Aha, to wszystko jasne. Wszystkie owczarki są pierdolnięte. A robisz coś z tym psem?
- Tak, od 2 lat trenuje między innymi IPO
- Tak jak myślałam, IPO to najgorsza rzecz, którą można podarować psu. Ja mam same psy po IPO które są agresywne.
- Może trafiły do złego trenera, który trenuje po krzakach - odparłam wzburzona, ale staram się zachować postawę laika.
- Nie, to dlatego, że rozwija sie popęd łupu, a potem psy atakują inne psy.

Zamilkłam, ponieważ cisnęło mi się tylko jedno stwierdzenie podsumowujące, ze psy są na tyle prymitywnymi zwierzętami, ze nie odróżniają małej piłki, od wielkiego osobnika swojego gatunku.
Jasne, pies może pomylić małego psa z kotem, na przykład. Ale nie róbmy z psów debili.

Oczywiście dostałam wskazówkę. Jakże! Tylko nie wiem, kto by bardziej ucierpiał. Mój bark czy pies, na którego Santa by zareagowała agresją.
Dostałam o to taką radę: gdy zobaczę psa na horyzoncie, mam odwrócić się tyłem do tego psa (tego obcego) i czekać na reakcje Santy.
Może i to skutkuje, ale nie u tego psa i nie z taką masą....

Po kilku dniach dowiedziałam się, ze ów "trener" jest absolwentem szkoły, do której pisałam o kurs. (szkoła która robi kursy, nie mając nawet grupy z podstawowego posłuszeństwa - rak chętnych, ciekawe czemu?)
Zapytałam jaką metoda szkoli.
I tu ponownie zdębiałam........
"Używam samych smakołyków. Eliminuję z życia psa ZABAWKI, ponieważ one ROZBUDZAJĄ POPĘD ŁOWIECKI I AGRESJĘ".
Ojapierdolę powiedziałam po cichu i słuchałam dalej.

Oczywiście zrezygnowałam z dalszego poszukiwania. Niestety, ale w Polsce jeżeli ktoś nie trenuje psów "pod sport" o szkoleniu wie tyle, co Santa o funkcji trygonometrycznej...


Jestem przerażona, że takie osoby, biorą grube pieniądze od ludzi, którzy dalej powielają swoje mądrości i w rezultacie mamy... w zasadzie to nic nie mamy, oprócz wydanych kilku stówek za kurs... ;)

____________________

Agresja do psów została mi wyjaśniona przez Jiriego na seminarium. I niestety, to nie z powodu piłki... A jednak... ze strachu przed nieznaną reakcją obcego psa.
Hmmm... i wiedziałam to ja - niecertyfikowany trener swojego psa :P

15 komentarzy:

  1. Oplułam się czytając ten post, napisałaś go jeszcze komiczniej niż sądziłam :"D

    OdpowiedzUsuń
  2. O maaaamo musiałam powstrzymywać się od śmiechu i komentarzami do samej siebie, bo siedzę na wykładzie. To przykre, jaki u nas jest poziom wiedzy i ogólnego pojęcia o szkoleniu psów. Jeszcze bardziej przykre, że taka wiedza przekazywana jest dalej osobom, które potrzebują pomocy i często nie mają odpowiedniego przygotowania aby wyłapać czy cokolwiek z tego co mówi ten mądry trener, jest prawdziwe. Ja spotkałam się z jedną typowo pozytywną trenerką, wysłuchając moich problemów i tego co już robiłam na własną rękę, nie potrafiła zaproponować nic innego, zwyczajnie nie posiadając większej wiedzy. Poza tym często spotykam się z fajnymi dyskusjami w internecie, można się nieźle pośmiać...jestem ciekawa czy kiedyś to się zmieni, bo co prawda jest to śmieszne ale z drugiej strony martwi takie przekonywanie kogoś do niesłusznej często racji...jeśli metoda nie pomoże pół biedy, ale doprowadzić do większych problemów także może gdy ktoś nagle za sprawą tego ,,trenera'' rezygnuje z wcześniejszej metody nie robiąc nagle nic (bo na przykład czeka na zachowanie psa żeby go nagrodzić)- wtedy przykładowo można pogłębić agresję, ale to długi temat.
    Ja trochę interesuję się tematem szkoleń, kursów bo sama chciałabym rozwijać się w tym kierunku. Ostatnio usłyszałam, że właściwie nie będzie trzeba mieć kwalifikacji aby prowadzić taką szkołę, może to nic nowego- nie wiem ale na pewno muszę poczytać o tym więcej. Na razie bardziej myślę o stażu u dobrego i zaufanego trenera w celu nauczenia się czegoś więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś koleżanka, której wujek jest treserem zapytała go co mogę zrobić z tym, że mój pie nie może nauczyć się leżeć, odpowiedź "zdominować". Po tym jak dowiedziałam się jak to ma wyglądać stwierdziłam, że wolę mieć psa w jednym kawałku . W końcu nauczyłam ją inną metodą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz trochę racji. Wiele psich trenerów ma małe pojecie o różnych technikach szkolenia, o psich zachowaniach itp. Ale nie uważasz, że osoba szkoląca psy innych ludzi, sama powinna sobie poradzić najpierw ze swoim psem?
    Poza tym, skoro nie potrafisz sama wyjaśnić zachowania swojego psa, to może jednak kurs trenerski by Ci pomógł zdobyć wiedzę, której nie masz.
    Jest kilka kursów w Polsce, które są prowadzone przez osoby trenujące i startujące w zawodach z psami. Jednak siłą rzeczy są dużo droższe, nić kurs w jakiejkolwiek zwykłej szkole.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja doskonale wiem dlaczego mój pis ma z czym problem. I sama wszystkie rozwiązuję. Często doradzam się doświadczonych trenerów, czy idę dobra drogą, a jeśli moje pomysły zawodzą, może mają swoje jakieś sprawdzone "triki". Konsultacja wydaje mi sie, ze nie jest oznaką niewiedzy, tylko świadomością tego co się robi ;)

    A te pytania zadawałam właśnie po to, bo WIEM skąd one pochodzą i jak nad nimi pracować. To nie jest tak, ze dasz psu raz, drugi, trzeci, dziesiąty raz smaczka i masz problem z głowy. Są psy, gdzie trzeba przez całe życie pracować nad daną rzeczą, by utrzymywać ją w neutralnej reakcji do danej rzeczy czy sytuacji. W naszym przypadku jest to strach przed psami. Co z tego, ze dzień w dzień pracuje psa i nagradzam za spokojne zachowywanie przy psach, jak po spacerze wyleci mi pies z rozszczekanym ryjem i rzuci się na Santę. "Zabawę" z odczulaniem na psy zaczynam od nowa...

    Poza tym trenuję jakby nie było z najlepszymi w Polsce, także mam się od kogo uczyć.
    A moje zainteresowanie trenerami z dyplomem wzięło się właśnie stąd, że jestem ciekawa ile trzeba zapłacić, by ktoś nauczył mnie jak nauczyć psa siad i waruj :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety, ale "zabawki wzbudzają popęd łowiecki i agresję" się zgadzam. Dajmy na to futerko na sznurku, piszczące piłki- psu przypominają zwierzę, które trzeba zabić. Agresję (szczególnie do małych zwierząt) też może to wywołać, jeśli jest ta zabawa źle ukierunkowana. Niestety u mnie przez "piszczałki" i zabawki z futerkami pies, który za młodu uwielbiał bawić z królikami a nawet z nimi spał, teraz nie może przebywać w ich pobliżu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszczące zabawki i wielkie piłki-jaja doprowadzają psy do frustracji, ale odpowiednio prowadzony pies potrafi przekierować swoje popędy na rzecz. Poza tym ja podałam konkretną sytuację. Zwykły spacer, bez zabawek i jedzenia.

      Fakt, że pani "trener" nie potrafi nauczyć psa zabawy, tylko wycofuje z życia psa najcenniejsze co ma - popędy, to nie jest dobra droga. A co jeśli piłka się pojawi, to co koniec świata? Tuszowanie problemów, to nie jest ich naprawa.

      Usuń
  7. Z jakiej firmy jest ta różowa/czerwona obroża i gdzie można taką nabyć?

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem sama czy mam płakać ze śmiechu czy z powodu "genialnych" ludzi, którzy wciskają i rozpowszechniają dalej te głupoty.

    OdpowiedzUsuń
  9. O kurcze szkoda, że nie widziałaś mojej miny podczas czytania posta (wszystkieemocjenaraz!) i nigdyprzy zadnym poście nie śmiałam się bardziej.

    "Używam samych smakołyków. Eliminuję z życia psa ZABAWKI, ponieważ one ROZBUDZAJĄ POPĘD ŁOWIECKI I AGRESJĘ".
    Ojapierdolę powiedziałam po cichu i słuchałam dalej.
    No poprostu to rozjebało system, nie mogłam powstrzymać się od śmiechu ale kiedy doszłam do siebie to załmałam się, że istnieją tacy ludzie i wsumie też bym tak powiedziała pod nosem. Po za tym dowiedziałam się interesujących rzeczy np. że mam pierdolniętego owczarka no bo wszystkie są takie ;p a no i najważniejsze od dzisiaj elimunujemy jakie kolwiek zabawki i od dziś TYLKO smakołyki!!! kurcze mam sporą kolekcje będe musiała sporo sprzedać bo wywalic szkoda... chociaż nie jak sprzedam to przyczynie się do agresji u innych psów - SAMO ZŁO :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj tak tak...
    Nie chce się długo rozpuisywac na ten temat, bo to mnie strasznie wkurza. Ludzie, który pi skończeniu kursu nie rozszerzają swojej wiedzy bo myślą ze pozjadali wszystkie rozumy. Eh... tak to niestety wygląda. Behawiorystyka to nauka, która ciągle się zmienia. Przykro mi ze ludzie zmuszają psa do rozumienia ludzkiej mowy i zachowania wbrew naturze zamiast na chwilę przestać uważać się za alfę i omegę i pochylić się nad psem i postarać sie zrozumieć psa.Warto sięgnąć po książkę Patrici McConnell "Drugi koniec smyczy". Warto ja przeczytac, naprawde. Sama planuje studia behawiorystyczne i od lat interesuje się tym tematem. Jestem zdania, ze każdy przedstawiciel tego zawodu powinien wglebic sie w tematykę wilków. W końcu to bliscy krewni psów. Szkoleniowcy strasznie się wywyzszaja, "bo ja to szkoły skonczylam". Z cala pewnością przeciętny Kowalski po przeczytaniu kilku(nastu) porządnych książek będzie bardziej profesjonalny od wymienionych przez Ciebie przykładów. Tacy ludzie nawet nie próbowali zrozumieć podstawowych potrzeb psów. Ich wiedza jest zadna. Zero. Null. Zmuszanie psa do zachowań nienaturalnych, wysyłanie sprzecznych sygnałów, ograniczanie to forma okrucieństwa. Traktowanie psa jak zabawki z trybem on/off. Bo to pies, on jest taki mądry i nie wie o co mi chodzi? Serio? Tak powinno się traktować naajlepszeo przyjaciela? Czuje ogromną złość czytając takie przykłady. Tez chce to zmienić. Dobra, kończę swój wywód, bo się wkurzylam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Ho, ho, no to się nasłuchałaś mądrości.
    Pomijając kwestię tego, na jakich Ty akurat trafiłaś trenerów podczas swoich poszukiwań, myślę, że obok kwestii, czy dana osoba ma kompetencje do prowadzenia szkoleń czy nie należy osobno rozpatrywać to, do kogo te szkolenia są skierowane. Nie wiem, czy mogę napisać w ten sposób, bo żaden ze mnie zawodnik, ale my, sportowcy mamy wobec swoich psów zupełnie oczekiwania, niż przeciętny Kowalski. Ktoś, kto po prostu trzyma psa jako towarzysza rodziny zwykle chce, aby ten przychodził na zawołanie, był przyjaźnie nastawiony do innych psów oraz ludzi i umiał zostawać sam w domu - nic ponad to. Ktoś, kto prowadzi szkolenia jedynie w zakresie tzw. podstawowego posłuszeństwa i układania psów rodzinnych to zdecydowanie nie jest osoba, od której może się uczyć sportowiec, bo po prostu taki trener ma doświadczenia w totalnie innym zakresie niż ten, którego sportowiec oczekuje.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jasne, każdy ma różne oczekiwania od osoby, której płaci za przekazywaną wiedzę.
    Natomiast, uważam, ze nikt nie ma prawa robić ludziom z mózgu wody i jeszcze brać za to pieniądze.
    Osoba, która prowadzi zajęcia z nauki siadania i chodzenia na smyczy, to powinno być pierwsze ostrzeżenie przed pójściem do niej i podarowanie jej pieniędzy za nic.

    OdpowiedzUsuń