czwartek, 18 czerwca 2015

(Re)socjalizacja z psami

Rafik i Santa
Santa od początku nie miała dobrych skojarzeń z psami. Zawsze trafiała na zbyt pobudliwe, ekscytujące się lub agresywne ( z różnych przyczyn) psy.
Chciałam dobrze, wyszło jak zawsze... :)

W swoim życiu trafiła na Nadię, która jest jej mentorką, mamą, babcią, przyjaciółką i wszystkim na raz. Jest to oczywiście miłość platoniczna.. Nadia ma to w szerokim poważaniu, ale dla Santy ta suka jest bardzo ważna.
To dzięki niej po każdym pogryzieniu Santy leciałam na spacer z Patrycją i Nadią, żeby pokazać Sancie, że Nadia nadal jest dobra i nie trzeba bać się psów.



Każde pogryzienie skutowało coraz większym strachem. Doszło do tego, ze na widok biegnącego psa z naprzeciwka Santa uciekała z podkulony ogonem i z piskiem 20 metrów dalej w krzaki...Wtedy zaprzestałam jakiegokolwiek kontaktu z psami - wiadomo co jakiś czas spotykała się z Nadią. Unikałam psów i o jakimś czasie psy stały się tłem. Santa nauczyła się że jak będzie je omijać szerokim łukiem to nic się nie stanie - najpierw pokazałam jej to na smyczy, ze tak powinna robić, by nie prowokować drugiego psa. Wszystko było dobrze. Akceptowała psy w sowim domu, na podwórku. Akceptowała psa w obcym mieszkaniu jedząc koło siebie surowe kości.
Schelma i Santa
Vuko i Santa



Texas i Santa
Ruby i Santa

Astro i Santa
Serin i Santa

















Tak sobie żyłyśmy spotykając się co jakiś czas na pojedynczych spacerach, albo na wyjazdach ze znajomymi.
Astro i Santa
Pod koniec tamtego roku Santa miała ciążę urojoną. Jej strefa intymna mocno się rozszerzyła, swoją niechęć i zniesmaczenie do innych czterołapów zaczęła okazywać na wystawie w NDM. Podobno miało to minąć razem z urojką. Nie minęło. Ograniczyłam więc kolejny raz kontakty z psami licząc, ze problem sam zniknie jak poprzednio. Niestety nie tym razem. Nie po fakcie, gdy Santa doskonale wiedziała jaką ma siłę fizyczną i jaką presję wywołuje u psów. 
Po drodze mieliśmy jeszcze CACIB w Łodzi i tysiąc psów wokoło, których oczywiście nikt nie pilnował. Dla ludzi naturalne jest nieinteresowanie się co jego pies robi "przecież jest na smyczy".
Musiałam odciągać Santę, co dodatkowo ją pobudzało w złą stronę.
Po wystawie stwierdziłam, ze znudziło mi się już unikanie psów i patrzenie czy każdy pilnuje swojego psa, bo 3/4 ludzi i tak nie wie co ich pies robi podczas spaceru.

Wiadomo stan Santy doszedł do etapu jeżenia się na każdego napotkanego psa, a następnie na ujadanie do każdego w bramie (dziękuję Ci tato, za pokazanie psu, ze tak można -_- )
Najpierw zaczęłam od tego, żeby nie podchodziła do napotkanych psów. Na tym etapie mogła sie jeżyć, ale nie podchodzić. Jednocześnie walczyłam z zamknięciem paszczy i co za tym idzie zmniejszenia ekscytacji przy bramach. Moim lekarstwem było siedzenie przy bramie i ujadającym psie tak długo, aż nie przestanie wydawać z siebie dźwięków. Trwało to trochę, nie powiem, bo przeciwników za bramą mieliśmy twardych ;)

Następnym etapem była możliwość przywitania się z podlatującym psem. Oczywiście sierść w każdym możliwym punkcie na ciele Santy była mocno na stroszona, ale odwoływała się zanim poziom ekscytacji zaczął podskakiwać - nauczyłam się za pierwszym razem, gdy jeden kundelek za bardzo się podekscytował i chciał skoczyć na Santę, która skutecznie przygwoździła go do chodnika...

W tym etapie pomogła nam cieczka. Santa stała się bardziej miła dla psów. Ba! ku mojemu zdziwieniu bawiła się z labradorem-przyszłym niedoszłym kawalerem :> Ale pamiętamy, ze wyznajemy zasadę "każdy labrador to Nadia". Następny był mały kundel, który nie stracił życia przymilając się do cieczkującej Santy ;P

Tak nam mijały dni i zapoznane kolejne psy. Nadszedł etap, kiedy przed bramą czekałam kilka minut, aż opadnie Sancie zjeżona sierść (wtedy już normalnie przechodziła nie drąc się koło bramy).

Wtedy zaczęłam szukać psa, który mógłby pokazać Sancie, ze spotkanie z psem trzeciego stopnia oko w oko jest rzeczą normalną. Padło na pewnego merle bordera. Border był spokojny, ale nie egzekwował sygnałów wysyłanych przez Santę. Przez co ona była w ciągłym stresie. Niewiele to dało, ale jednak to był już jakiś wstęp do spotkań psio-psich. Kolejną kandydatką była -ponownie-merle suczka collie Lula. Strzał w dziesiątkę. Lula od razu wyczuła, że Santa nie czuje sie pewnie przy niej. Dała jej czas i dużo przestrzeni na przywykniecie. 

Widać było na zostawieniu w odległości 2 metrów, że Santa nie czuje się komfortowo przy drugim psie. Trochę sie wierciła, więc nagradzałam co jakiś czas spokojne zostanie.
Po kilku minutach zrobiłam luźny trening na wyluzowanie.
Następnie usiadłyśmy z Asią w bliskiej od siebie odległości suki automatycznie położyły się za nami tyłem do siebie. Po jakimś czasie Santa spostrzegła, ze Lula jej nic nie robi i zaczęła ją kątem oka obserwować. potem wyluzowała się i wywaliła cztery koła do góry do głaskania, łasiła sie do mnie, reakcja standardowa "tu nie ma psa". Gdy Lula wstała i poszła sobie luźno pohasać Santa dokładnie obwąchała miejsce gdzie leżała suka i była mocno zainteresowana co ona robi, chciała za nią podążać, ale nie dałam jej jeszcze wtedy takiej możliwości.

Kolejnym krokiem był spacer koło siebie na smyczy. Na początku Santa szła jak najdalej od Luli. Potem z każdym krokiem zmniejszała tą odległość, tak ze szły ocierając się o siebie, wąchając nawzajem jedząc wspólnie trawę oraz prezentując inne socjalne zachowania.

Myślę, ze był to przełom w jej postrzeganiu świata.
Potem byliśmy na wystawie. Na ringu czuła się swobodnie.
Po wystawie pojechaliśmy nad rzekę, gdzie był mały shih-tzu. Spike jest standardowym leniwym małym psem na kolana, ale nie ekscytuje się jak głupi na widok psów.

To był pierwszy moment od ponad pół roku, kiedy Santa biegała luzem przy innym psie.




Bez jeżenia się, bez warczenia. Totalne ignorowanie przy dużym pobudzeniu ze strony Santy, gdyż była nad wodą i robiła ciągle tak:


















Film, szału nie ma ale widać reakcje psów.


Obecnie Santa przechodzi bez jeżenia sie przy bramach i psach. Nawet przy tych, które na nas sie rzucają. Psy nie są już celem na spacerze. Powoli staram się ją puszczać przy innych psach na spacerze.
Jesteśmy na etapie, gdzie bez smyczy nie prowokuje psów za bramą, ani nie odpowiada na ujadające burki na podwórkach. Na początku bardzo ja korciło, ale kończyło się to zawsze bardzo aktywnym machaniem ogona w każdą stronę.
Nadal zdarzają się jakieś odchylenia od normy, ale zawsze są one wyraźnie komunikowane. Dopiero, gdy pies nie reaguje na sygnały wydawane przez Santę - ta interweniuje. Stało się tak z tym borderem, który dostałam jasne sygnały "nie podchodź" - na szczęście Santa była na smyczy wiec obyło sie bez rozlewu krwi. Również przy Spajku Santa mu warknęła, by nie podchodził kiedy jadła - ale ten zrozumiał i odszedł.

5 komentarzy:

  1. Biedny zastraszony Piotrek.. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulacje :-) Miło się czyta o takich sukcesach w resocjalizacji :-)
    Trzymamy kciuki za utrzymanie tego stanu!


    Pozdrawiamy!
    Śledź też pies

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak tam poszło w Kaliszu, jaka ocena i lokata? No i czy opis fajny :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie, to wygrałyśmy tę klasę :D
      jedna suka otrzymała ocenę doskonałą, reszta oceny bardzo dobre. Przekładając fakt, że Santa jest użytkiem i wyższej noty nie dostanie... :D

      Usuń
  4. KURWA A GDZIE NADIA I FIONA I SANTA ????????

    OdpowiedzUsuń