niedziela, 27 kwietnia 2014

Odżywamy


Od paru dni wymykamy się z domu na poranne spacerki. Rześkie powietrze, poranne promienie słońca. Mało ludzi - zrzędliwych starych mędrców "A po straż miejska to mam zadzwonić? Tu się psów nie puszcza ze smyczy !",  ludzi z psami też nie ma, cały park i pola dla nas.
Wcześniejsze spacery polegały na moim przyzwyczajeniu do świata zewnętrznego. Te spacery dają mi tyle radości, do tego ta pogoda i pies, który się słucha i nie muszę drzeć się żeby przyszła.. Tak za bardzo podnosiłam głos - teraz zaczęłam szanować swoje gardło do tego stopnia, ze chłopak nie poznaje mojego głosu. 

Wyjęłam już frisbee. Tak mi się pięknie Santa składa w powietrzu, że oniemiałam z zachwytu 
Dzisiaj natomiast chciałam zmierzyć się z tym co pozostało z naszej pracy, a pozostało... wszystko ! No dosyć dużo, ucierpiała niestety dokładność i tempo siadania z marszu, ale już to ogarnęłam na wieczornych ćwiczeniach. 
Ostatnio na spacerze w Łodzi, Santa nie była wstanie zostać na komendzie "zostań" wstawała, a jak już jej się udało zostać, to wstawała, gdy ktoś koło niej przechodził, przejeżdżał, albo kaczka do wody weszła. Po tej sytuacji zmieniałam jej komendę ( co powinnam zrobić już dawno, ze względu na rodziców)i następnego dnia pięknie 10 minut wytrzymała nie wstając, nie przewracając tyłka na prawo i lewo. Odeszłam na 20 kroków i stałam odwrócona plecami do niej ( pierwszy raz), chodziłam koło niej, mówiłam ( to ją najbardziej prowokowało do wstawania kiedyś, bo po pochwale - nagroda ). Przy nodze chodziła dynamicznie, z ładnym kontaktem, ale nachodzi na mnie. Proste siadanie z marszu, warowanie to samo, a najpiękniejsza to ta torpeda podczas przywołania 



Poza tym chodzimy "wodnym szlakiem", więc Santa pływa do upadłego i uczy się skakać do wody co idzie jej opornie :x


Wczoraj cały dzień lało, dzisiaj zanosi sie na burzę, bo tak duszno, ze mi pies bo godzinie intensywnego wysiłku chciał umrzeć.
Dzisiaj nagrałam pierwszy krótki trening. Widać braki w dokładności i szybkości siadania z marszu i to okropne nachodzenie na mnie.. Znowu jest co robić.



6 komentarzy:

  1. Bardzo , fajna notka podoba mi się też filmik oba dwa filmiki .
    Post jest fajnie napisany
    http://photomelife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajny ten Wasz dog catch! Świetnie się składa do tego skoku, zwłaszcza jak na dużego psa, musi mieć ładnie ogarnięte ciało. Czy to jest trudne przy tak dużym psie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę ogarniałam jej to ciałko, ale ona od pierwszego backhenda ładnie się składała, dosyć często ćwiczę z nią także wybijanie się z wyrzeźbionego pnia po dysk - to dużo daje. Gorzej było ogarnąć jej łapsa, bo one generalnie żyją w świecie równoległym xD

      Usuń
  3. My też ostatnio nauczyłyśmy się wskakiwać na ręce :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne filmiki, ogólnie to jestem tu u was na blogu od niedawna :) Pozdrawiam, a blog jest super ;) zapraszamy do nas ! -- http://codziennebeagle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wskakiwanie na ręce robi wrażenie..zwłaszcza przy, nie ukrywajmy, sporym psie.
    A co do zrzędzących panów, że się "psa nie spuszcza" - również tego nie znoszę. W końcu pies często zachowuje się lepiej od ludzi.
    vizsla-kepi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń