niedziela, 24 listopada 2013

Dziki wensz.

2 tygodnie przerwy od treningów i jakichkolwiek ćwiczeń ( no może jakieś pojedyncze komendy ) zrobiły z mojego psa "dzikiego wensza" - nieujarzmionego, niepodporządkowanego, nieskupiającego się, przynoszącego mi wstyd, bo pieseł zachowuje się jakby pierwszy raz na treningu był i nigdy nie ćwiczył...

Cofnęłyśmy się do pierwszej fazy nauki chodzenia przy nodze, bo kontakt, gdzieś sobie uciekł, aczkolwiek po zastosowaniu piłki nawet jej się tyłeczek naprostował ;) Pochodzimy tak z miesiąc i zobaczę co z tego wyjdzie.

Kolejną rzeczą do poprawy jest - co już poprawiamy od jakiegoś czasu - dostawianie. Santa fajnie już zarzuca zadkiem. Na początku łapała mnie za rękę, bo ja jak paralityk dawałam jej gest,a  ta mnie łapała za dłoń. To już wyeliminowaliśmy, bo ja przestałam machać rekami. Pozostało wyeliminować.. szczekanie.. No tak jak ona drze tą papę to żaden inny pies -_-



Matko, jak ona tu grubo wyszła.. x.x Ale to tylko takie złudzenie ;]
Stare foto, z września.

A tu porównanie - odchudzanie dobiegło końca: 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz