poniedziałek, 28 września 2015

Przyszły niedoszły hodowca

Mija już prawie tydzień od momentu podjęcia najtrudniejszej decyzji w moim życiu.
Rezygnacja z krycia Santy.
Prowadziłam ze sobą walkę.
Walka pomiędzy sercem i rozumem.
Walka pomiędzy marzeniami a rzeczywistością.
To była słuszna decyzja, ale bardzo bolesna.

Każde wspomnienie, każde zapytanie "jak to nie kryjesz?!" wywołuje u mnie nagły wzrost wilgotności oczu...

To nie jest czas, a przede wszystkim nie jest to miejsce na odchowanie szczeniaków.
Postawiłam sobie wysoko poprzeczkę, jeśli nie byłam wstanie jej dosięgnąć, to znaczy, że czegoś brakuje.

Nie chcę kryć dla własnej przyjemności.  Za bardzo cenię Santę i Philla.  To nie są psy, które rozmnaża się po to by ich potomstwo ujadało za płotem, a ich jedynym zajęciem będzie bezsensowne łapanie rzucanej piłki... To są wyjątkowe psy.
Nie, nie, nie..
Mam inny cel i inną wizje hodowlaną.
Nie nadaję się na bycie egoistką, która powołuje na świat kolejne psy, na które nikt nie czeka.. Dla własnej satysfakcji i biznesu.

Aby krycie doszło do skutku potrzebne mi były pewne 10 osób. Każda osoba doskonale wiedziała o wadach i zaletach Santy i Philla. Z większością się spotkałam. Większość się zakochała, niektórzy się przerazili.
Nie, wbrew oczekiwaniom (tak, wszyscy czekaliśmy, aż Santa coś odwali) Santa żadnego psa nie zagryzła, ba! nawet pozowała do zdjęć. Okazało się, że Owczarek Niemiecki to jest jednak dosyć trudna rasa! Trzeba być konsekwentnym, nieraz trzeba krzyknąć - te psy potrzebują mocnego argumentu zwykłe "piesku nie rób tak"  mają w szerokim poważaniu. I parę innych dziwnych rzeczy, które cechują użytki od innych "miękkich ras"...
Większość była pewna, ze da sobie radę.. pfff przecież to TYLKO Owczarek Niemiecki, ale będą nosiły geny Santy, które utrudniają życie zwykłym śmiertelnikom :D
Cieszę się, że niektórzy zostali i (może) poczekają do momentu krycia Santy, a przez ten czas będą się pilnie przygotowywać do przybycia tej małej Szatańskiej Kulki.

Uważam, że rolą hodowcy jest propagowanie i UŚWIADAMIANIE ludzi, a nie sprzedawanie byle komu i byle co, byle się pieniążki na koncie zgadzały...


Jednak, to brak odpowiedniego miejsca spowodował, że ostatecznie podjęłam tę decyzję.
Na ten moment wróciłam do rodzinnego domu. Wizja była optymistyczna prawie wolne mieszkanie, podwórko.
Mama, Rafik i kot.
Rafik - zapchlony uliczny łazik spowodował, że Santa była (jest) cała zapchlona - nie wspomnę o szczeniaka co może do domu przynieść taki "lotny" pies.
Kot - kot miał być największym wyzwaniem. okazał się łatwizną.
Mama - stosunki z moją mamą pozostawię bez komentarza. Ale mam już dość.


Jeśli dojdzie do krycia, odbędzie się ono wiosną 2017.
Do tego czasu planuję z Santą zrobić IPO1, PT 2, PT3, OBI1, freestyle na DCDC oraz spróbować swoich sił w zawodach APr1, a może i w oficjalnych zawodach IPO?


To będzie intensywny rok.
25 października wybieramy sie do Warszawy na rozpoczęcie grupowych treningów OBI
14 i 15 listopada jedziemy na seminarium, które (błagam) powinno nam pomóc w rozwiązaniu ostatniego problemu z aportem i może coś Jiri Scucka wymyśli z pozycją Santy przy nodze, a właściwie jej głową.
Następnie wybieramy się do Czech na walkę z rękawem, będą leciały iskry... ;)

9 komentarzy:

  1. Lepiej trochę poczekać żeby wszystko było idealne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem tylko tyle : Podziwiam Cię. Mimo młodego wieku jesteś najbardziej dojrzałym hodowcą z jakim się spotkałam. Takich osób jest zbyt mało w polskich związkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie hodowcą, bo jak na razie miotu się nie doczekałam :)

      Myślę, że gdyby każdy hodowca miał podobne podejście, to na świecie było by o wiele, wiele mniej psów niechcianych, a o wiele, wiele więcej dobrych i jakościowych psów. Wtedy i tylko wtedy rozmnażanie ma sens.

      Usuń
  3. Nawet nie wiesz, jak bardzo zyskałaś w moich oczach po tej decyzji, naprawdę myślę że gdyby było więcej takich ludzi zajmujących się hodowlą i podchodzących do niej w ten sposób większość "problemów" związanych z psami nie miałaby tak dużej skali. Jeszcze raz - jesteś albo przynajmniej powinnaś być autorytetem dla większości hodowców, jak i zwykłych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie zostanę autorytetom dla hodowców, ponieważ mam zbyt radykalne podejście do życia i do hodowli psów.
      W tym świecie liczą się układy, pieniądze i prestiż.

      Tu nie wolno się wychylać. Ja mówię otwarcie co myślę, dlatego większość mnie nie trawi.
      Trudno spojrzeć prawdzie w oczy, zwłaszcza, ze jakaś 20sto latka ma czelność przeciwstawić się długoletnim pracom nad zniszczeniem rasy i mówić głośno o głęboko zakorzenionej "kulturze" układów i układzików.

      Usuń
  4. Liczę, że zrealizujesz plany co do Santy ;) Chce was w końcu zobaczyć na zawodach :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też chce nas zobaczyć na zawodach.

      Was też! :D

      Usuń
  5. Dobrze rozumiem, zrezygnowałaś z krycia, bo założyłas, ze masz mieć 10 pewnych chetnych na szczenięta...?
    Jak dla mnie trochę szalona liczba jak na kogoś, dla kogo to ma być pierwszy miot, jak dla mnie w ogóle szalona liczba, bo miot 10 maluchów to nie jest pstryk i już. Kolejna rzecz - tak Ci tylko powiem, że to, ze ktoś deklaruje teraz, że tak, na pewno i na 100%... nie znaczy, że szczeniaka od Ciebie w ostatecznym rozrachunku kupi - choćby był nawet dobrym znajomym.
    Ja przed pierwszym miotem miałam zarezerwowane 4 maluszki i wszyscy w środowisku się dziwili, że tak dużo - mimo, że krycie bardzo fajne, no ale tak jak mówię - jak ktoś zaczyna, to musi sie przebić.

    Oczywiście, nie neguję Twojej decyzji, bo to Ty najlepiej wiesz, czy suka powinna zostac pokryta czy nie.... ale jesli jedynym argumentem jest to, o czym piszę wyżej, to radzę sprawę jeszcze przemyślec, bo to trochę utopijne założenie.

    Jesli byś chciała pogadać - pisz.

    Pozdrawiamy
    Śledź też pies

    OdpowiedzUsuń
  6. Oczywistym jest, do krycia nie zawsze zostaje tyle chętnych jak na początku się deklarowali. Dlatego cieszyłam się, że zainteresowanie było spore.
    Ale to nie o liczbę chętnych chodziło. Chętni zawsze się znajdą. Bardziej chodzi o miejsce, które myślałam, ze mam. W rzeczywistości okazało się jedną wielką klapą. Moja sytuacja w rodzinie jest dosyć ciężka - nie muszę się nikomu publicznie tłumaczyć na czym ona polega. Ten czas nie jest dobry na szczeniaki.

    Poza tym, mam inne wartości hodowlane. Nie jestem wstanie pokryć suki i potem "modlić się" czy pójdą czy nie pójdą... może obniżyć cenę, żeby ktokolwiek wziął... Jeśli nie ma chętnych na dany miot, to logicznie myśląc - po co kryć?
    Dla mnie to dwa miesiące radości, dla szczeniąt wyrok zwany życiem.

    OdpowiedzUsuń