Każdy pies wywraca nasze życie do góry nogami, ale to co zrobiła Santa, a raczej kolejne etapy wspólnego życia i skutki pewnych sytuacji sprawiły, że Santa zrobiła w moim na prawdę niezłe... przemeblowanie ;)
Postawiłam sobie bardzo wysoko poprzeczkę. Wtedy myślałam: "Przy trudnym psie dużo się nauczę, będzie fajnie". Z biegiem czasu, gdy wspominam, to co robiłam na początku ręce i włosy opadają. Zwłaszcza, gdy byłam samoukiem. Na pewno przyniosło to efekty, wiele się nauczyłam.
Teraz mam duży wachlarz doświadczeń i doszczętnie popsutego psa pod względem sportu.
Już nie wespniemy się razem na najwyższe pudło, już nigdy nie osiągniemy takiego poziomu perfekcji, jaki bym oczekiwała.
ALE mam psa, który za pracę ze mną idzie na łeb, na szyję.
Mam psa, który jest zawsze zmotywowany, nawet gdy odwala głupoty na treningu, nawet gdy nawzajem utrudniamy sobie współpracę, nawet gdy dostanie po pysku, nawet gdy 10 raz powtarza to samo i nadal czeka na ten moment, gdy w końcu zrobi to, o co mi chodzi.
Mam też psa, który robi mi na złość i za nic w świecie nie chce na stałe wyprostować tyłka przy chodzeniu na kontakcie, mam też psa, który ma 3 lata i nie potrafi chodzić na smyczy nie napinając jej, charakterystyczne dla tego osobnika jest też puszczanie wszystkiego... oprócz piłki.
I mam psa, który jest najbystrzejszym i najbardziej zaangażowanym w pracę stworzeniem jakie było mi dane widzieć.
Santa pokazała mi też jakiego psa w przyszłości... nie chcę, choć chcę go sobie "zbudować" na fundamentach Santy. Pomimo kilku mankamentów Santa ma to "coś" czego szukam w psie. Tego nie da się opisać, to jest jasne, gdy tylko się na nią spojrzy. Wiem już czego oczekuję od psa, a co skutecznie przeszkadza mi w sporcie i w życiu. Wiem też jak odbierają mnie inni ludzie, toż to jestem odbiciem lustrzanym Santy i szczerze współczuje ludziom.. :)
Gdyby nie pies nie miałabym ŻADNYCH problemów. Ani z rodzicami, ani z tak zwanymi "dobrymi duszami", co wiedzą wszystko i koniecznie muszą pochwalić się temu światu, nie miałabym problemu z wyborem apartamentu na wakacje gdzieś w ekskluzywnym hotelu na Hawajach...
Ale nie miałabym też pasji i pewnie nadal siedziałabym w kącie ze zgaszonymi światłem i użalałabym się jak to mnie ludzie nie lubią, a świat jest taki zły.
Nie nauczyłabym się wyrażać własnego zdania, i co ważniejsze bronić go. Nadal wstydziłabym się tego, że mam plamkę na spodniach, teraz przejście w ufajdanych i z lekka upieprzonym w błocie i piachu stroju to dzień powszechny. No i żaden tężec mi nie straszny. Zakrwawione brudne ręce muszą poczekać na swoją kolej, teraz mamy trening! ;)
Teraz Santa umożliwia mi spełnianie kolejnych marzeń, choć już teraz wiem jak trudno jest przygotować się do hodowli w praktyce, ale o tym... w swoim czasie ;)
A my nadal czekamy na cieczkę!
Phill reprezentuje Polskę na Mistrzostwach Świata IPO w Szwajcarii, razem z naszym trenerem Patrykiem i Aiaxem.
Trzymamy kciuki! :)
Wszystkiego najlepszego wam życzę. 3 lata to szmat czasu. Życzę wam jeszcze kolejnych 3 lat i jeszcze kolejnych. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPięknie to opisałaś, w ogóle ten tekst jest mi bardzo bliski. To, ile uczymy się mając takiego psa jest czymś, co góruje nad wszystkim innym. Wszystkiego najlepszego dla Santy :).
OdpowiedzUsuń