Wcześniej wybraliśmy się na spacer do parku i na wodowaniu Santy i do połowy Ozziego.
Niestety Santa nadal nie pożarła żadnego bezbronnego pieska, więc czekam na odzew wszechwiedzących.
Pojechaliśmy na agility, gdzie również był biegający i szczekający piesek rasy border collie, który także przeżył... Rozłożyliśmy torek. Oddałam psa Sylwii i zaczęła się akcja.
Nie mam co się rozpisywać, to nie ja biegłam z Santą, ale z relacji prowadzącej psa nie wynika na tragedię:
"Z Santą pracowało mi się na prawdę bardzo dobrze. Skakała w Mkach, była szybsza niż oczekiwałam, słuchała tego co do niej mówiłam i nie biegała na pałę. Mi z kolei było bardzo trudno ją dogonić, przez co niektóre ruchy miałam opóźnione, i Sancie było trudniej wykonać to o co ją prosiłam bez rycia pyskiem w ziemię (ona tak hamuje..)
Mając na uwadze to, że miałam z nią kontakt tylko kilka godzin przed treningiem, nie znałam jej dobrze, ona mnie zresztą też dlatego mieliśmy utrudnione zadanie co do komunikacji i trochę obie improwizowałyśmy, jednak po treningu zostałyśmy pochwalone, że jak na pierwszy raz, to byłyśmy świetne!" - Sylwia Drabik
I na koniec film z przebiegów:
Świetny wypad, aż zazdroszczę. :D Bardzo fajny filmik. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
collie-jetta.blogspot.com
Gratulacje, niezły z niej wymiatacz . :D
OdpowiedzUsuńSuper:)My też musimy popracować nad ciasnymi skrętami, podziwiam też dalekie wysyłanie do aut'a Powodzenia w dalszych treningach ^^
OdpowiedzUsuńZawsze gdy są zdjęcia z agi, patrzę się na twarz XD Ona najbardziej rozwala :D
OdpowiedzUsuńA gdzie pracujesz, jeśli można wiedzieć?
OdpowiedzUsuń