piątek, 9 listopada 2012

Park...

Tak.. to był bardzo dziwny tydzień.
Jednego dnia wszystko świetnie, następnego wszystko się waliło, a nazajutrz było jeszcze lepiej niż parę dni wcześniej... - nie lubię szczeniaków, to jak z kobietami...

Po piątkowym treningu zepsuło nam się przywołanie - na szczęście tylko na placu, a to tylko dlatego, ze jakiś mały kundelek zabrał jej ( swoją piłkę, ale ona uznaje że wszystko co piszczy że jest jej, także..) piłkę. Później w geście "zemsty" ( choć psy nie znają takiego uczucia, ale jak patrzę się na Santę, śmię w t wątpić..) polowała na biedną Strzałkę. Musiałam się zwijać i wybrać się na samotny spacer, gdzieś po Konsantynowskich polach. Tam kułam na blachę przywołanie i aport. 

 
W niedzielę okazało się że Santa ma nicienie. Było im tak dobrze u Niej, że postanowiły eksploatować inne tereny i wychodziły z niej góra i dołem... Wet zapomniał o cyklu odrobaczeń... Zrobiłam alarm i w niedzielę jechałam tramwajem specjalnie do Łodzi do weta po tabletki. Po dwóch dniach znów wychodziły robaki, ale już otrute. W środę znów muszę dać jej tabletki. 


Trochę poprawiło nam się chodzenie przy nodze, ale chyba zacznę jeszcze raz od nowa, tym razem zacznę od chodzenia przy nodze na smyczy, bo mnie zaczyna wyprzedzać i wchodzić pod nogi, albo patrzy się przed siebie, a bardziej zależy mi na kontakcie.
Slalom mi się bardzo podoba, i chyba każdemu kto widzi nas w parku ;D
Co moge jeszcze dodać do plusów... ach tak. Przychodzenie. Santa nie przyjdzie do nikogo obcego i nie wykona od niego komendy - przykład - Julka xd
Julka ja zawołała ( ja stałam koło niej) Santa przyszła do mnie, choć jej nie wołałam, a Julka na nią "ciumkała". Podobnie z aportem. O ile w ogóle pobiegła po niego, to przynosiła go mnie. I pomyśleć, ze jeszcze albo już miesiąc temu Santa swobodnie bawiła się z Panią Anią na testach Charakteru...


No tak, jak na Owczarka przystało Santa cały czas musi mieć coś w pysku. Na spacerze by odwrócić uwagę od smyczy ma piłkę na szarpaku i sama sobie ją trzyma, w domu zaś znalazła sobie nowe zajęcie razem z Rafikiem - przynoszenie mi orzechów. Za to Rafik nauczył je sobie otwierać i zjada te " móżdżki" w środku O.O


Jak jestem przy Rafiku to nie w sposób nie wspomnieć o dzisiejszej sytuacji "odważnego jamnika", tylko że odważnego inaczej..
Idę sobie dzisiaj kulturalnie z psami do parku. Na alejce "wejście / wyjście z parku" szły kobity z "ONkiem", agresywnego, bo jakże by inaczej - jeszcze nigdy nie widziałam normalnego ONka u mnie w mieście -.- Ogok nich szedł agresywny kundel, który zamieszkał sobie w parku i na polach nieopodal ( tam gdzie chodzę z psami), oczywiście straż miejska nie widzi w tym problemu,. bo nie atakuje ludzi, znane są  mi przypadki, że pies do ludzi warczał i pogryzł kilka psów, w tym Rafika już parę razy. 
Jak zawsze przy wejściu smuściłam Rafika, normalnie zrobiłabym to samo z Santą ale widzą agresywnego ONka i do tego jeszcze tego kundla zrezygnowałam - na moje szczęście. Kundel podszedł do mnie ( ONek cały czas szczekał i się wyrywał), odgoniłam go i szłam dalej korektując Santę by nie wpatrywała się w psy. Rafik był daleko. Nagle ten kundel ruszył ni stad ni zowąd  na Rafika. Nosz kurw... mać! Rafik stanął dęba. Przyjął pozycję ulegającą. Pies na niego nacierał, Rafik chciał uciec. Zawołałąm go, ten się zatrzymał. Obok psów stała starsza pani ze swoim pieskiem - widach było, że jest przerażona i ni wie co ma robić. Nie robiłam gwałtownych ruchów, przyglądałam się z odległości, powstrzymując Rafa od ucieczki. Niestety po kolejnym natarciu przez kundla Rafik nienarażając się na koleją zajadkę uciekł ile fabryka daje. Powtórzyłam zdanie, którego użyłam wyżej. Wołam Rafika. Zatrzymał się, ale bobiegł dalej. Ruszyłam spokojnie, próbowałam opanować emocje. Było dobrze, dopóki nie doszłam do owego psa, ten ruszył na Santę - no jeszcze tego brakowało! Jak to ja - użyłam swojej tajemnej postawy, której boją się wszystkie psy. Wkurw, postawa dominująca, złość i pewność siebie, odstrasza nawet największego agresora - sprawdzone na każdym kundlu rzucającym się na moje psy psie. Pies uciekł. Pani z przerażeniem pozakażała mi gdzie Rafik zwiał.
- " Tam pobiegł i skręcił za blokami!".
Nic mu się nie stanie, nie zgubi się, jedyne czego się obawiałam to to, ze przebiegnie przez Długa i potrąci go samochód - pies podczas ucieczki ma klapki na oczach. Idę. W między czasie równam oddech i się uspokajam. Wołam : "Rafk!". Skręcam, a tam Rafik stoi sie trzęsie. Zawołałam go, ale nie chciał podejść bo Santa stało koło mnie. Zawołałam jeszcze raz i kolejny. Nie wychodziło, bo zatrzymywał się metr ode mnie. Powiedziałam " stój" i podeszłam go zapiąć na smycz, po czym poszliśmy do parku. Po drodze wyjęłam telefon by od razu dzwonić po policję ( nie miałam kasy by zadzwonić po SM). Niestety kudnla już nie było... Ale uraz pozostał, bo Rafik cały czas był spięty i bał się. W połowie parku wzięłam go na smycz, ale dopiero po wyjściu z parku pies się odprężył.. A Santa jak zwykle miała wszystko w czterech literach xD
Pragnę jedynie zazncazyć, ze każdy normalny i zrównoważony pies stara się uniknąć sprzeczek, co Rafik uczynił, ale chyba kundel nie zna podstawowych zasad kultury w psim świecie..


4 komentarze:

  1. Ja cie ale Santa już ogromna o.O

    Jeszcze nie dawno taki mały śmierdziel Radar ^^

    Dobrze że już lepiej z jej zdrowiem i robaki znikły, a Wet jakiś bezmózg że tabletek nie dał ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam twoje opanowanie. Mi to nigdy nie wychodzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestia czasu. Jeśli resocjalizuje się agresywnego i dominującego psa, bez opanowania nic nie wskórasz.

      Usuń