piątek, 8 kwietnia 2016

Postępy w reakcji na psy

Minęło już trochę czasu odkąd zachowanie Santy zmieniło się o 180 stopni.
Santa nadal jest krwiożerczą bestią, ale jestem wstanie znowu ją kontrolować.
Długa droga za nami, a przed nami jeszcze dłuższa do odzyskania spokoju i poukładania sobie wartości w Santowej główce.

Co udało nam się osiągnąć?

Wprowadzenie jasnej i czystej komendy dla psa oznaczającej "TO ZACHOWANIE JEST DOBRE, KONTYNUUJ JE". To jedyna komenda jaką używam przy psach. Santa uczyła się jej od nowa. Inne hasło, inna sytuacja, inne bodźce. To musiała być mocna komenda, która jednocześnie chwali i zakazuje psu innej czynności. Czynności, która jest samonagadzająca, a do tego bardzo kusi (zakazany owoc jest najlepszy :))
Jestem wzruszona, gdy widzę Santę w trudnej sytuacji, kiedy walczy sama ze sobą, kiedy pokusa jest tak duża, tak mocna, a z drugiej strony ja mogąca zaoferować jej "tylko" smaczka i pochwałę...

 Udało nam się wyeliminować jeżenie się podczas mijania się z innym psem. To drugi etap z długiej listy do przerobienia.
Mijany pies przestał być obiektem do konfrontacji i pokazu sił.
Nie ma już oglądania się za psem, jeżenia się (a jeżenie było bardzo imponujące), nie ma sztywnego chodu. Nie ma już niepewności w danej sytuacji - atak czy podążanie za przewodnikiem.

Obecnie Santa idzie luźnym krokiem mijając psa, lekko podnosi ogon. Ogon jest luźny, luźno machający. Bez spięcia. Sierść na miejscu.

Santa potrafi już oglądać psy z daleka i z bliska.

Czasami zdarza jej się przyczaić na psa, gdy idziemy na niego na wprost. Ale tak jak napisałam wyżej, gdy dochodzimy do psa jej zachowanie od razu ulega zmianie.


Potrafi odwołać się od patrzenia w psa. Potrafi odwołać się od wąchania psa.
U weterynarza sama proponuje "zapoznanie się" z drugim psem. Obwąchuje spokojnie, bez strachu, bez napięcia.

Zaczęła używać nosa gdy, widzi psa. Widać, że stara się odczytać sygnały innych psów.

Ostatnio była również na spacerze z małym shih-tzu. Totalny brak zainteresowania drugim psem.

w tle dwa psy


Nadal największym problemem są szczekające psy zza bramy. Pracuje przy psach, które są za bramą. Spokojnie obwąchuje się z tymi, które są zainteresowane. Chociaż widać, ze jeszcze dość niepewnie.
Nadal ma problem z opanowaniem się przy psach, które rzucają się jak opętane na siatkę, gdy obok nich przechodzimy. To dla niej jeszcze za trudne. Ale dzięki komendzie, którą wprowadziłam opanowuje się na tyle że jest wstanie przejść nie zagryzając psa przez siatkę :)
To wygląda jak walka Szatana z Bogiem. Miota nią, ale już coraz częściej i szybciej rezygnuje z jadki z psem zza ogrodzenia.

Kolejnym etapem będzie spacer z kilkoma spokojnymi psami. A następnie spacer luzem w kagańcu i ćwiczenie odwołania. Na sam koniec aktywne dotykanie i zostawanie w grupie bez linki.
Może kiedyś odważę się ponownie puścić Santę luzem w parku :)


5 komentarzy:

  1. Znam to, przerabiam z Kermitem od dawna, tylko że u niego jest trochę inaczej jednak. Nie ma jeżenia i burczenia, od razu rzucanie się z mordą, w skrajnych emocjach też kłapanie zębami. Psy za płotem już praktycznie przerobiliśmy, za to psy luzem czy na smyczy spotykane na spacerach sprawiają mu większy problem. Widzę jednak duże postępy i na ostatnich spacerach Kery mnie pozytywnie zaskakuje. Za to dla równowagi pogłębiły się inne problemy... ale nasze wspólne życie to ciągłe bicie się jakimiś przeciwnościami, przynajmniej się dużo nauczę na tym psie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie ma ciągle stałego zachowania. Cały czas balansuje pomiędzy plusem a minusem. Przy psach reaktywnych trzeba się trochę bardziej skupić niż przy psach, których progi reakcji są bardzo wysokie.

      Usuń
  2. U nas jak na razie jest w miarę dobrze.
    Niby ogląda się za innymi psami, ale nie jeży się, nie szczeka i nie warczy. Tylko patrzy, czasem zachęca do zabawy, ale na smyczy mu nie pozwalam za bardzo. Wczoraj nawet wąchał psa przez ogrodzenie i to w miarę dużego, kiedyś od razu zaczął by go atakować. A ostatnio nawet był miły wobec małych i dość nachalnych psów (a zwykle je atakował). W dodatku potrafi przejść dość spokojnie obok szczekającego wilczura, widać, że kusi go obszczekanie i bieganie wzdłuż ogrodzenia, ale jednak woli się mnie słuchać. Ale to wszystko dzieje się na smyczy. Gdy jest luzem nie obchodzi go to co do niego mówię. Ale i tak widzę zmiany i jestem dumna z niego ^_^ i z siebie, że cokolwiek robię chociaż inni mówią "jest już stary i się nie zmieni".

    OdpowiedzUsuń
  3. Może zabrzmi to trochę egoistycznie, ale miło wiedzieć, że nie jest się samemu w walce o normalność, mając w posiadaniu agresywnego psa. Gratuluję postępów, u nas różnie bywa - raz Shena zaskakuje mnie na plus, innym razem mam wrażenie, że jest tylko gorzej :/

    OdpowiedzUsuń