środa, 11 października 2017

3k road trip - cz. 1 Słowenia

Po zeszłorocznych wakacjach w Czechach zgodnie stwierdziliśmy, że Santa nie stanowi dla nas problemu ani zagrożenia płynącego z jej szaleństwa.

Nie należymy do ludzi, którzy potrafią usiedzieć w jednym miejscu i cieszyć się nudą, słonkiem i drinkiem z parasolką ;)
Wybraliśmy się na objazdowe wakacje, które prowadziły przez Czechy, Austrię, Słowenię, Chorwację, Węgry oraz Słowację.

Ponieważ Czechy objechaliśmy w tamtym roku, a w Austrii przywitała nas ściana deszczu wraz z mgłą ciągnąca się do samej Słowenii, postanowiliśmy się nie zatrzymywać i jechać prosto do malowniczej Słowenii.

Po tych wakacjach Słowenia stała się dla nas numerem 1. Nie było miejsca, które nie zapierałoby nam oddechu w piersiach.
Kraj jest cudowny, ludzie są cudowni nawet krowy są cudowne :D



Większość pobytu w Słowenii spędziliśmy w Triglavskim Parku Narodowym, jego nazwa pochodzi od najwyższego szczytu - Triglav 2864m npm.

Zacznę może od najważniejszej dla psiarzy informacji - z psem można wszędzie wejść. Do każdej rzeki, na każdą górę i do każdej restauracji. Na kempingu pies "no problem".
Na końcu spiszę listę kempingów w których się zatrzymaliśmy.


Rzeka Socza - odwiedziliśmy ją w kilku miejscach. Począwszy od źródła, po cieki wodne w wielkim korycie, a kończąc na silnej rzece z kilkoma dopływami.
Po drodze wstąpiliśmy też na kilka wodospadów. 








Góra Krn 2244 m npm. Mój pierwszy dwutysięcznik. Szlak wiedzie przez pastwiska, łąki pełne krów i owiec. Tam gdzie zaczynają się chmury, tam zaczynają się kamienie, skały.. i jeszcze więcej kamieni. Tuż przed samym szczytem jest schronisko, w którym można poczuć prawdziwy klimat gór. 







 Po wejściu na szczyt było nam trochę smutno, że tyle wysiłku poszło na to, by pooglądać sobie mleko, które lało się z nieba...
Po części "oficjalnej" jak ręką odjął i wiatr przegonił chmury na parę minut.. jakiś znak czy co? :D










Jezioro Bohinj - największe jezioro w Alpach Julijskich. Piękne miejsce, ale niestety przepych jest ogromny, co wiąże się z dużą ilością turystów na kempingach. My obchodziliśmy jezioro i szliśmy na "mini plażę" z kamieni, żeby nasycić oczy widokami.






Miasteczko Piran - mała słoweńska Wenecja? To najdalej wysunięte miasto Słowenii i półwyspu Istria. Niesamowity klimat. Jak bardzo nienawidzimy miast, tak Piran skradło nasze serce. Do miasta nie można wjechać samochodem - jedynie samochody dostawcze do restauracji. Wszak nie ma tam jak jeździć. Nie ma ulic. Są tylko wąskie aleje miedzy kamienicami, gdzie mieszczą się skutery i motocykle.




To tylko cząstka tego co udało nam się zwiedzić i nadziwić się nad pięknem natury, bowiem Słowenia jest tak pięknym krajem, że gdzie się nie obróci głowy tam malowany obraz. Nie w sposób tego wszystkiego sfotografować. Wspomnienia zostają w sercu.


Lista kempingów, w których się zatrzymaliśmy:

 Natura Eco Camp - strona internetowa i zdjecia zrobiły na nas wielkie wrażenie. Coś czego jeszcze nie widzieliśmy. Ekscytacja opadła kiedy zajechaliśmy na miejsce i zobaczyliśmy stary opuszczony kemping. To wszystko tam jest.. ale oplecione gruba warstwa kurzu i pajęczyny.
Camping Triglav - dla nas numer 1. Czystko, spokojnie i te widoki....
Kamp Vili - kamping nad samą rzeką, psy gospodarza puszczone luzem i bez kontroli. Miejsce w rytmie regge i surferów ;)
Kamping Zlatorog - miasto w mieście. Miliony ludzi, samochodów i zapach unoszącego się w powietrzu zioła oraz widok na jezioro Bohinj.. jak już przesuną się tymi kamperami sprzed brzegu..


A w następnej części.. dlaczego nie polecam Chorwacji z psem! :)