poniedziałek, 28 lipca 2014

Nagrywamy filmik !


We wczorajszej duchocie Santa dawała radę, ja średnio.. Roztopiłam się wręcz >.<
Można powiedzieć że po intensywnym frisbowaniu, paru sztuczkach, chwili posłuszeństwa, pogoni za kotem i pozowaniu do zdjęć Santa odczuła fizyczne zmęczenie po około 1,5 godzinie, psychicznego ukojenia nie dostała, bo chociaż łapy niedomagały to błysk w oku ciągle był ;)
Jeszcze dzisiaj idziemy na miasto, nie wiem jakim sposobem ogarnę jednoczesne nagrywanie i nakierowywanie psa na tłocznym pasażu. mam nadzieję, ze ludzi nie będzie tak dużo.


A ja w międzyczasie kombinuję z fotkami :>






czwartek, 24 lipca 2014

Szczurzy owczarek

Santa przechodziła prawie roczne odchudzanie, a raczej wyrobienie z masy mięśnie i całkowite wysuszenie. o ile z ONka nie zrobię takiego kabanosa jak z Pitbulla, o tyle taki stan jest już dosyć trudny do osiągnięcia - bo wychudzić psa, to łatwo, ale zbudować jednocześnie mocne, silne mięśnie to drugie.
Zaczęliśmy od jesieni, tj. października, gdzie zostało wykonane pierwsze zdjęcie ukazującego mojego słodkiego spaślaczka (29,8 kg) ;)
Zimą Santa zgubiła już swoje mało potrzebne kilogramy, w pewnym krytycznym dniu dobiła nawet do 26,7 kg, ale nie było to zdrowe dla niej, dlatego od razu dostała zwiększoną ilość jedzenia, aż dobiła do 28 kg i od tamtego czasu dostaje tyle samo ( czasem nawet troszkę więcej), ale dzięki frisbee bardzo wyrobiła sobie kondycję i co ważne mięśnie, bo jednak do flipów i utrzymywania równowagi, te mięśnie są potrzebne. Dodatkowo dużo pływania. Za piłeczka Santa nie biega - jedynie podczas posłuszeństwa, bo boję się, ze się w końcu zabije. Wchodzi w dziką pogoń, która nieraz kończyła się przewrotem po ziemi >.<


No i moje umięśnione zwierze na zdjęciach. Mam tylko takie zdjęcia, ale na żywo widać jak Santa stoi luźno <3



Wczoraj rozmawialiśmy nawet o figurach naszych ONków na treningu. Lepsza jest taka szczurza sylwetka dla samego psa, ponieważ jest mu lżej, jest dynamiczniejszy, szybszy i łatwiej mu się pracuje. W dodatku o wiele lepiej jest dla stawów psa, bo nie dźwiga dodatkowych kilogramów, a przy umięśnionym ciele stawy tym bardziej są odciążone.

Ostatnia "wojna" na owczarkowej grupie wywołanej przez specjalistów od psów rasowych bez rodowodu i kłócących się że HD-A ( stawy wolne od dysplazji) to dysplazja ;) dotyczyła oczywiście zagłodzenia, zaniedbania mojej suki. Specjaliści oczyścicie grozili policją i TOZem, a hodowcy, tym, ze nie dostanę hodowlanki, bo pies NIE MIEŚCI SIĘ WE WZORCU, PONIEWAŻ, WYSTAJĄ MU 3-4 ŻEBRA, A NIE 2 !!! Matko Bosko częstochowsko i co ja teraz pocznę.... >.<

Gdybym chciała psa wygrywającego wystawy, to kupiłabym sobie eksteriera ze zjebaną psychiką i takim samym zadem i utuczyłabym go tak jak życzyłby sobie tego sędzia. Ale mam kurde blaszka użytka i i żaden wzorzec mnie nie obowiązuje !
Hodowcy i właściciele eksterierów przerażają mnie niekiedy tak bardzo, że tracę wiarę, ze ONki może kiedyś wyjdą na prostą...


wtorek, 22 lipca 2014

Santer nad rzeką

W weekend pojechaliśmy sobie nad rzekę. 
Pies użył, a ja przy okazji przetestowałam aparat.

Bardzo mnie cieszy, że Santa z własnej woli ignoruje psy, a jak dojdzie do spotkania - zaowocowane przez obcego psa - następuje przyjazne powitanie i odejście.

Nic szczególnego sie nie działo, co wymaga napisania tego na blogu, dlatego dam fotki:








Santa znosi wszystko...

i stroni od alkoholu (bezalkoholowego.. :D )





sobota, 19 lipca 2014

Pozytywnie po seminarium

Dzisiaj odbyły się wykłady z Panią Zofią Mrzewińską - instruktor szkolenia psów Związku Kynologicznego w Polsce, autorka poradników:
Po obu końcach smyczy, Psim zdaniem, Jak rozmawiać z psem, Z kluczem do psa oraz licznych artykułów w prasie codziennej i specjalistycznej. Psy towarzyszą jej na co dzień od 40 lat.

Tematem seminarium było:
- podstawy wychowania,
- sposoby motywacji,
- aport.

Myślę, że wyniosłam z tego spotkania dosyć dużo, chociaż dużo wiedziałam i wykorzystywałam w praktyce na Sancie, z czego się bardzo cieszę, że dosyć świadomie podeszłam do szkolenia i wychowywania psa.
Mnóstwo technik, opartych rozległą teorią i zakończone filmami ukazujących ćwiczenie. 


Seminarium spełniło moje oczekiwania. Szlam tam z myślą, aby jak najwięcej dowiedzieć się o aporcie - technik nauki, początku, wzmacnianiu i coś ekstra. Oczywiście się tego dowiedziałam, ba! Dowiedziałam sie również czemu moja suka memla i wypluwa aport i to wcale nie jest związane z nerwami <3 A z tym, ze była źle uczona i utrwaliło jej się szybkie wypluwanie, bo nagroda czeka, a poza tym ma nie utrwaloną komendę, której od niej wymagałam. Bystra ja ;) Ale jest plan i światełko nadziei, ze może coś ruszy z miejsca. 

A ile dowiedziałyśmy się o śladach.. oczywiście wyszliśmy poza program, ale cenne informacje przekazała nam Pani Zofia.


Oprócz tego wracamy do nagrody odłożonej i zostawionej gdzie indziej. Pomijając fakt, ze robiłam to wcześniej sama, ale mnie zgnoili za to, bo źle, bo piłka przy sobie, bo to, bo tamto.. Takiego wała >.<

Będziemy również ćwiczyć witanie się z Piotrkiem i tatą, może wejście do domu minie w mniej niż 5 min i w czystych ciuchach i całym mieszkaniu plus bez siniaków i poobijanego psa.. Te przesadne miłości.

Poza tym, jest spora nadzieja, ze Santa ma naturalny instynkt zaganiania, bo bardzo pilnuje stada i próbuje je zagonić. Zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce we wrześniu w Pastuszkowie ;)



Ogólnie bardzo dużo informacji na temat podstaw wychowania szczeniaka, więc na pewno ta wiedza nie zginie i przyszłego szczeniaka będę mieć już na pewno z minimalną ilością błędów, bo jak wiadomo, co pies, to inne problemy. 
A z Santą wykorzystamy na pewno bardzo dużo zabaw motywacyjnych.




Jutro jedziemy nad rzekę, w końcu przetestuję aparat ;)

wtorek, 15 lipca 2014

Wakacjole 2014 !

To niemożliwe jak szybko płynie przyjemny czas. Jeszcze niedawno pamiętam jak odliczałyśmy z Moniką dni do spotkania się w te wakacje, gdy przyszedł już czas, odliczania do kolejnego spotkania...


W tym roku również wybrałyśmy się nad polskie morze, w podobne rejony, ale tym razem do Lubiatowa, choć w Wejherowie również byłyśmy. Tym razem Monice udało się nie zepsuć aparatu, więc mamy około 1000 zdjęć ;) I mam nadzieję pozyskać je wszystkie w tym roku, a nie 2 tygodnie przed kolejnymi wakacjami, jak to było z poprzednimi fotkami -_-
Nienawidzę jej.
Jak już Monika pisała i wszem i wobec, zdjęcia tegoroczne są na prawdę niesamowite i z niecierpliwością ich wyczekuję.


Zdając relacje z tegorocznego wakacyjnego tygodnia, szczególnie chciałabym zwrócić uwagę na zachowanie Santy, dlatego też skupię się głównie na tym.
Według mnie, Santa zachowywała się bardzo, bardzo przyzwoicie - jak na jej możliwości idiotycznych odchyłów zachowywała się prawie, ze idealnie, ale coby nie było za słodko, miała swój jeden "malutki" epizodzik, który trochę jej zeschizował banie na jeden dzień. No cóż - Santa.
Zacznę jednak od tych pozytywów, których było na prawdę sporo. 
Przede wszystkim super zachowanie, brak nerwów, wycia, agresji, 100% SŁUCHANIA SIĘ I ODWOŁYWANIA SIĘ z czego jestem bardzo zadowolona.



W domku zachowywała się bardzo przyzwoicie, jednak nie polubiła się z suką właścicieli, więc przebywała na uwięzi - podobnie jak i Astro, ale psy nie odczuły zbytniego dyskomfortu, gdyż po takim wysiłku, same prosiły się o odpoczynek i sen na chłodnym ganku. Domek szybko zaakceptowała, szybko wybrała sobie miejsce na dywaniku przy drzwiach i co mnie cieszy - nie wychodziła z niego bez pozwolenia i egzekwowała komendę "zostań" przez wszystkich, więc nie musiałam mieć oczu dookoła głowy i nie musiałam nigdzie przemieszczać się biegiem.
Santa długo się kłóciła o spanie na łóżku.. Przegrała bitwę, ale wojnę wygrała ;) 
Santa jak to Santa, gdy włączyła jej się dioda "zabawa", to był koniec. Armagedon. Totalne zniszczenie. I kilo futra na nas, na kanapie, podłodze, jedzeniu.... :x Eh to zrzucanie futra przed cieczką... 



Z Astrem się od razu zaakceptowały, obyło się bez ucieczek na pierwszym spotkaniu, jak w tamtym roku, czyli są postępy w kontaktach z psami. były momenty dzikiej zabawy.. Ze strony Santy, Astro jako leniwa świnia tylko truchtał, ale ubawiony po pachy xD
Były tez momenty kłótni i jedno ostre starcie - bardziej ze strachu. Astro się o coś odgryzł Sancie - nikt nie wie za co, bo dokładnie nie widziałyśmy, a Santa ze strachu od razu wyleciała z zębami. Rozdzielenie nastąpiło szybko, bo stałyśmy obok, w zasadzie wystarczyła tylko moja interwencja. O ile Astro nic nie poczuł, bo on ma 10 kilo skóry na sobie, o tyle Santa dostała gryza w dupsko xD Od tamtej pory nie dzieliły się już patyczkami, a Santa nie wyrażała chęci na zabawę z Piggy :c Ale tolerancja była, spały tez koło siebie, ale zachowywały się już ostrożniej w stosunku do siebie.


Wyprawy nad morze były długie, męczące, upalne i pełne zdjęć, a to było tylko 2 km >.<
Co prawda Santa robiła z 5 km w jedną stronę przemierzając trasę wzdłuż i w szerz, ganiając za patykami i szyszkami. Ale gdy weszła na plażę... Głupawka odbijała jak tylko poczuła piasek w przejściu na plażę. Puszczona luzem nie wiedziała czy biegać jak dziki kuc, przekopać plaże czy iść do wody, więc robiła wszystko na raz.... Także... Santa była w swoim świcie, nie przeszkadzaliśmy jej, bo zabawiała się sama xD



Poza tym obie świetnie się bawiłyśmy, bo Santa kocha wodę, a ja kocham patrzeć jak ona dziczeje w tej wodzie. Z tej okazji wyszło bardzo dużo fotek tego typu:


Oczywiście to nie ostatnie zdjęcie z zachodu i nie ostatnie zdjęcie z saltem Santy ;)

Męczyłam tez trochę nos Santy. Któregoś razu wzięłam szyszkę, potrzymałam trochę w dłoniach i położyłam ją między inne, a było ich sporo.. w końcu w byliśmy w lesie ;) Santa po zapoznaniu się z zapachem, od razu przeszła do niuchania. Po obwąchaniu przestrzeni wokół właściwej szyszki, jej niezawodny nochal naprowadził ją na nią. Wszyscy byliśmy zdziwieni. Zwłaszcza dlatego, ze poszło jej tak szybko ( nie widziała gdzie kładę szyszkę) i dokładnie przeszukiwała teren. Trzeba zaznaczyć, że rzadko kiedy bawimy się w szukanie zgub, wiec nie jest to wyuczone, tylko wrodzone.. Po rodzicach <3 Potem jeszcze kilka razy szukała zaginionych rzeczy w domku, jak jej się włączyły owsiki w tyłku i sobie miejsca znaleźć nie mogła, bo ją energia rozpierała.



Te wakacje, to też czas frisbowania. Udało nam sę nauczyć nowego tricku. A właściwie.. Nie uczyłyśmy się tego, po prostu wzięłam łapę Santy, a ona zrobiła flipa, ot co psi geniusz :D
Zrobiła też już pierwszego vault'a od pleców, na szczęście nie moich... hyhyhy :3

Przejdźmy teraz do tego nieprzyjemnego epizodu. Otóż Santa poczuła się niczym wilk na polowaniu i uznała, ze jak pobiegnie za sarenką to urozmaici sobie wakacje >.< 
Chcieliśmy iść wzdłuż rzeczki, bardziej dziką częścią lasu. Ja nie patrzyłam na psa - mój błąd, ale stało się. Santa sie przyczaiła i tylko słyszę jak Piotrek krzyczy:"Santa!". O to, że pies mi sie zgubi się nie martwiłam, bo nie pierwszy raz wypruła za sarną ( rodzicom) i zawsze wraca, po przebiegnięciu krótkiego dystansu. Bardziej bałam się o odstrzelenie psa przez myśliwego... Na szczęście sarna znała las, i przeskoczyła nad rowem, w którym płynęła rzeka, Santa nie posiada takich umiejętności, więc odbiła się o drugą ścianę rowu i ocknęła się z amoku. Przebiegła bardzo krótki dystans, ale od tamtego czasu cały dzień jej mózg dalej biegł po zielonych krainach, po wydmach za sarenką...
W sobotę wybraliśmy się na rowery, nad jezioro.. w deszczu.
Nakarmić łabędzie.
Te łabędzie były bardziej agresywne, od mojego burego kundelka :x



Podsumowując, te wakacje pod względem psim były rewelacyjne, a pod względem człowiekowym... zbyt krótkie :(



To dopiero pierwsze zdjęcia z wakacji. W następnym poście dodam kolejne i sukcesywnie będę je tam dodawać. Gdy pojawia się jakieś nowe, bo generalnie zaczynam własna przygodę z fotografowaniem.. Nikoś już jest, teraz czekam na pozostałe akcesoria ;)

środa, 2 lipca 2014

Voulty.. te sprawy :D

Tak... Santa, pilnie uczy się odbijać swoje 28 kilogramowe ciałko o różne powierzchnie ^^
Wszyscy - w tym ja - czekają, aż zacznie odbijać się o moje biedne plecki :x
Auć


Są duże postępy w puszczaniu piłki. Nie wiem czemu zajęło to tak dużo czasu, ale wystarczyło uzbroić się w cierpliwość, dwie piłki, 3 dyski i dużo radości i po dwóch latach widać progres ;) Nadal jeszcze przy dużym pobudzeniu piłkę podgryza i trzeba się powtarzać, ale nie jest to "ausausausausuausuausausausausausuausaus...PUŚĆ TO K****!" ;)


No i wymiana dysków - tak wiem, krzywo, źle i wgl fuuu, ale mało miejsca, trawa wysoka, pod światło i jakiś obcy pies luzem za nami.


Aha, na blogu zachodzą zmiany. Stanie się on po części kompendium wiedzy na temat użytkowych Owczarków Niemieckich, bo na Internetach żadnych podstawowych informacji brak, a ludzie co rusz tworzą nowe mity i fakty o tych psach ;)
Powstaną miedzy innymi podstrony:
- Użytkowy Alfabet 
- Każdy sport dla użytka * - choć można pod to podpiąć każdego ONka z popędami i chęciami,

- Sztuczki i świadomość ciała
- Spis hodowli użytków
- Polskie użytki (może)


Jeszcze 4 dni <3