poniedziałek, 8 lutego 2016

Szczeniaczki, szczeniaczki i .... po szczeniaczach

Świadomość i racjonalne podchodzenie do życia, to chyba największa moja bolączka przy realizacji marzeń... 
Myślę, że to już czas kiedy moja decyzja jest ostateczna i nie podważalna.  
Santa szczeniaków mieć nie będzie.
Są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze.





Moja decyzja jest uwarunkowana zbyt rozwiniętymi... popędami u Santy.
Bardzo dobrze rozwinięty popęd łupu oraz popęd łowiecki, to niesamowite ułatwienie w szkoleniu psa. Ba! Nie wyobrażam sobie mieć psa bez łupu. Ale kiedy do tego dochodzi agresja łowiecka (agresja nieafektywna, o której pisałam tutaj), która rozwinęła łańcuch łowiecki do etapu złapania i zagryzienia ofiary, to już nie jest ułatwienie... w życiu codziennym. Chociaż nadal pomocne w sporcie - no bo przecież pies angażuje się całym sobą w upolowanie piłki/pozoranta/dysku. Równie bardzo angażuje się w polowanie na wiewiórki, ptaki, koty... Co jest do zniesienia, bo nie powoduje większych szkód.
Inaczej ma się sytuacja, gdy pies poluje na inne psy.
Wtedy już nie jest ciekawie.
A już na pewno, gdy na własne oczy wiedziało się cały schemat polowania włącznie z (prawie)zagryzieniem psa. Setera! To kurczę nie jest mały piesek, by można było wytłumaczyć, że się "pomyliła"...


Czy to wada? Nie można uznać, że bardzo dobrze rozwinięte popędy są wadą. Na pewno nie dla psa. Na pewno dla właściciela i ofiary już tak.
Nie można powiedzieć, że jest niezrównoważona, ponieważ agresja nieafektywna nie powoduje pobudzenia sympatycznego układu nerwowego, gdyż nie jest związana z emocjami. Obejmuje atak związany ze wzorem zachowań łowieckich.

Dodatkowo Santusia moja jedyna najukochańsza myszunia odziedziczyła po swoich rodzicach niezwykłą wolę walki oraz chęć konfrontacji z każdym napotkanym psem. Innymi słowy, gdyby nie ciągła kontrola byłybyśmy jedynymi spacerowiczami w parku... ;)



Ten typ tak ma.
Wybierając Santę wiedziałam, że to nie będzie łatwy osobnik. Nie wiedziałam, że jej wczesno szczenięce zachowanie, które skwitowałam jako Szatan wcielony, stanie się faktycznym zjawiskiem.

Już jako 3 miesięczne szczenię polowała na inne psy na kursie PT. Oczywiście nikt mi nie pomógł, bo PT obejmowało naukę siadania, warowania i "do mnie"... Dlatego jestem przeciwniczką wszelakich kursów grupowych...


Ciężką pracą i izolacją od psów udało nam się przeżyć w spokoju prawie 3 lata. Aż do felernego dnia kiedy, to Santa dostała ciążę urojoną, a w raz z nią hormony. Kiedy, to jej tolerancja do psów spadła do poziomu -1000.
Coś w jej małej, uszatej główce się poprzekręcało... I postanowiła, że unicestwi wszystkie psy, które ośmielą się wtargnąć na jej przestrzeń osobistą w promieniu kilometra.

Regularna praca skwitowała nie małym sukcesem, ale to już nigdy nie będzie pełne zaufanie do psa.


Tym sposobem Santa jest skazana na wieczne dziewictwo, a nasze starty w Obedience zaczną i skończą się jedynie na zawodach treningowych, gdzie będę mogła mieć psa pod stała kontrolą.
Nie mogę narażać inne psy na przedwczesna śmierć albo kalectwo.



Santa nie jest odosobnionym przypadkiem z agresją nieafektywną. Nie ona jedyna zagryza pieski i wiewiórki w parku. Ale nie potrafię rozmnożyć suki, po której sama nie zdecydowałabym się na szczeniaka (ze względu na tę agresję) wciskając, że szczeniaczki są słodkie, ciemnowilczaste i ekstra do sportu! No jasne, że ekstra do sportu. Dlatego ubolewam... Ale trening, to tylko cząsteczka życia z psem. Życie z takim psem, to nie usłana różami ścieżka szczęścia. Trzeba mieć łeb na karku, oczy dookoła głowy, dużo cierpliwości i twardy charakter odporny na wszelkie załamania i drastyczne widoki i mocne korekty. I tak jak w naszym przypadku, możliwość rezygnacji ze startów po kilkuletnim przygotowaniu do zawodów.
Nie wiem czy można dostać mocniejszy cios w serce.


Dlatego nie chcę narażać przyszłych-niedoszłych przewodników szatańskich kulek na rozczarowania i na ciągłą walkę z psim zabójcą.


Kiedy decydowałam się na hodowle postanowiłam sobie zasady.
Czas weryfikuje czy z początku nieskazitelnie idealne hodowle trzymają się tego czego postanowiły na samym początku.
A na prawdę znam wiele hodowli różnych ras, które omijają swój "regulamin" szerokim łukiem, gdy pierwsza gotówka za szczeniaczki wpływa na konto....



Do osób, które już sieją ferment o tym, że nie daję sobie rady z Santą.
Polecam najpierw mieć pojecie co to znaczy pies z agresją nieafektywną i jak walczy pies z niebywałą wolą walki.
To nie jest słodki piesek merle który atakuje ze strachu, bo ktoś za głośno tupnął.
A najlepiej, to polecam pytać u źródła, bo zawsze najwięcej do powiedzenia mają osoby, których nigdy na oczy nie widziałam.